poniedziałek, 26 sierpnia 2013

1. " Ty jesteś Weronika ? "



` Wiesz jak to jest budzić się co noc czując łzy pod powiekami ? Słyszeć jak serce wygrywa marsz żałobny ? Jak podczas 40 stopniowej temperatury odczuwać wewnętrzne zimno i jak wśród miliona ludzi być samym ? Właśnie. Nie masz o tym pojęcia. Nie mów więc, że mnie rozumiesz. 



- Proszę przygotować się do lądowania. - zabrzmiał głos Stewardessy. Nie miałam ochoty na nic. Czułam się tak się nieswojo. Byłam w całkiem obcym miejscu. 
- Już na miejscu... - pomyślałam niechętnie i wyjęłam słuchawki z uszu. Słucham jakiś nudnych piosenek. Szczególności te nowsze piosenki. Muzyka była dla mnie ważna. Umiałam nawet grać na gitarze. Ale nie miałam ładnego głosu. Po niedługim czasie stałam już z walizkami na lotnisku i wypatrywałam wujka. Ku mojemu zdziwieniu nigdzie go nie było. Przecież miał po mnie przyjechać. Chwyciłam się za głowę i zaczęłam ją masować. Musiałam nie panikować. Oddech, oddech Weronika. Będzie dobrze. Zaraz się pojawi. Pewnie są korki na mieście. A co jeśli nie? Zaczęłam panikować. 
- No super. Zapomniał o mnie. - wymamrotałam zirytowana pod nosem po pewnym czasie czekania. Kierowałam się ku wyjściu, gdy ktoś złapał mnie za ramię. Miałam ochotę tej osobie przypieprzyć. Nikt bez podstawie nie może mnie tykać. 
- Ty jesteś Weronika ? - obejrzałam się, a za mną stało dwóch mężczyzn. Wyższy - blondyn i trochę niższy brunet. Spojrzałam na nich dziwnie. Nie znałam ich. Ale oni znali moje imię. 
- Tak, a wy to kto ? - zapytałam zdziwiona. - Jeśli chcecie od mnie coś wyłudzić to wynocha! 
- Ja jestem Marco, a to jest Mario. - wskazał na przyjaciela. - Twój wujek prosił nas, abyśmy po ciebie przyjechali, bo sam nie mógł. - dodał średniego wzrostu blondyn, który miał kilka tatuaży na rękach.
- No tak, rozumiem. - Przemierzyłam ich wzrokiem. Byli nie w moim typie. Nudziarze. A do tego pewnie są piłkarzami. Nie znoszę ich. - Zawsze są ważniejsze rzeczy od mnie. - mruknęłam pod nosem niezadowolona.
- Mówiłaś coś. - zapytał chyba Mario. Pokręciłam szybko głową na znak, że " nie ". - To chodźmy do samochodu. - powiedział brunet i wskazał ręką na piękny, czarny, sportowy samochód. I do tego strasznie bogaci. Przypomniałam sobie dawne lepsze dni. Teraz wszystko się psuje. 
- Jasne. - powiedziałam i zabrałam walizki. Były ciężkie. Z trudem ją podniosłam. 
- Nie będziesz tego dźwigać. Daj pomogę ci. - oznajmił Marco i wspólnie podążyliśmy w stronę auta. Posłałam mu uśmiech ( nieszczery ) i powiedziałam ciche " dziękuje ". 
 Po około 20 minutach staliśmy pod domem. Jak się domyślałam, był to dom wujka. Byłam tutaj raz, ale to bardzo dawno i nie pamiętam jak wyglądał jego dom. Był wielki i tak bardzo zadbany. Jak mieszkałam w całkiem innych warunkach. W ogóle byłam inna. Wyróżniłam się wszystkim.
Weszliśmy do środka lecz tam nikogo nie było. Cicho jak w grobie. Ale lubiłam czegoś takie. I nie lubię już mojego wujka. Wystawił się. Cholera. A teraz muszę się użerać z nimi. Hm, z Marco i Mario. Właśnie, tak! 

- Juergen chyba jeszcze nie wrócił. - powiedziałam Marco. Był za bardzo miły. Nie znoszę tego. - Zostać tutaj z tobą ? - zapytał posyłając mi chytry uśmieszek. Boże, ale on głupi. Na 100 procent wiem, że go nie polubię. Nie mój poziom. 
- Nie trzeba. - burknęłam. -  Dziękuję za podwózkę. - dodałam. 
- Polecam się na przyszłość. - powiedział Marco zostawiając moje walizki na środku przedpokoju. 
- Mam nadzieję, że nie będę musiała skorzystać. - rzekłam oschle. Mężczyźni wyszli z domu, a ja usiadłam na sofie i musiałam zaczekać na wujka. Nudziło mi się, więc włączyłam telewizor i zaczęłam oglądać jakieś nudne niemieckie programy. Nie minęło 20 minut, a Juergen był już w domu. Jak zwykle aż promieniał. Może nie za bardzo go znałam, bo widziałam go kilka razy. Ale jest fajny. 
- Witaj wujku ! - rzuciłam mu się na szuję. - Tęskniłam. 
- Cześć Weroniczko ! Jak Ty wyrosłaś ! Może się czegoś napijesz ? - zatapiał mnie pytaniami. 
- Poproszę sok. - Klopp zniknął za drzwiami do kuchni, ale po chwili zjawił się ze szklanką soku pomarańczowego. Uśmiechnęłam się do niego i chwyciłam zimną szklankę. 
- Jak tam Marco i Mario ? Przywieźli cię spokojnie ? - zapytał. Siadając koło mnie na kanapie. 
- Tak. - powiedziałam. - Zachowywali się normalnie. Jak na ludzi przystało. - dodałam. Nie chciałam być chamska. 
- Przepraszam, że ja nie mogłem przyjechać. - powiedział przytulając mnie ramieniem. Wiem, że on może mi pomóż. Wyleczyć smutki. Cierpię, tak bardzo każdego dnia. Został mi tylko on. 
- Nic się nie stało. - powiedziałam. - Wiem, że muszę się poświęcać dla piłki. I dla Borussii. 
- Masz jakąś niewyraźną minę. Coś się stało ? - zapytał z troską. 
- Jestem zmęczona. Chciałabym odpocząć. - oznajmiłam. Kłamałam jak z nut. Było mi wszystko jedno. 
- Jasne. Chodź, pokażę ci twój pokój. - zabrał moje walizki i udaliśmy się na piętro. Szliśmy przez wąski korytarz. Było wspaniale. Tak właśnie wyobrażałam sobie te miejsce. Panował tam porządek i taka przyjemna cisza. 
- Pięknie tutaj. - powiedziałam. - Tak rześko. Aż chce się żyć. 
- Dziękuję. Staram się o niego dbać jak mogę. - powiedział. 
- A po co ci tak duży dom ? - zapytałam zaciekawiona. 
- Często chłopcy z klubu i u mnie bywają. - zaśmiał się. - To tak jakby ich trzeci dom. Oprócz swoim i stadionu. Marco, Mario, Mortiz i Nuri. Tak, zdecydowanie oni najczęściej tutaj są. Każdy z nich ma swój przydzielony pokój. Ty masz obok Marco i Mortiza. - powiedział. 
- Znowu on. - wymamrotałam cicho i weszłam do pokoju. Oj, czuję, że będzie wiele spięć w tym domu od teraz. 
- Rozgość się. Jeśli będziesz czegoś potrzebowała, wiesz gdzie mnie szukać. - powiedział i gestem ręki pozwolił mi wejść do mojego pokoju.
- Dobrze, dziękuję. - rozpakowałam swoje walizki i rzuciłam się na łóżko, po czym zasnęłam. Może będzie lepiej, ale nie mogę zadzierać z tym Marco. Czuję, że będziemy się cały czas kłócić o głupie rzeczy.
   Gdy się obudziłam było już 19:00. Mimo to postanowiłam, że zwiedzę trochę miasto. Przebrałam się, poinformowałam wujka i wyszłam. Spacerowałam już dobre 30 minut, gdy usłyszałam jakiś głos. Za bardzo znany głos. Cholera. 

- Pięknie wyglądasz Weronika. - obejrzałam się do tyłu i zobaczyłam Marco. Prychnęłam pod nosem. 
- Znamy się ? - chciałam go zbyć. To jedyne wyjście. 
- Tak, poznaliśmy się na lotnisku. - powiedział pewnie. Był za bardzo pewny siebie.
- Nie przypominam sobie. - oznajmiłam i szłam dalej, jednak on podążał za mną. - Jeszcze on mi tu potrzebny. - wymruczałam. Po jaką cholerę wyszłam z domu. No po co? 
- Możemy poznać się jeszcze raz. Jestem Marco. - stanął przede mną i wyciągnął do mnie rękę. 
- Weronika. - niechętnie odwzajemniłam gest. - A teraz sobie pójdziesz ? - powiedziałam. Miałam dość jego. I tej pewności ciebie tego pacana. 
- Nie. Chciałbym porozmawiać. - powiedział z uśmiechem. Cholera. Zaraz mi żyła pęknie. 
- Ale ja nie chcę. Odczep się. - powiedziałam podniesionym głosem. 
- A co będę z tego miał ? - poruszył brwiami. Spokojnie go ominęłam i szłam dalej. - No chociaż buziaka. - wskazał na swój policzek. 
- Co ty sobie myślisz ? - uderzyłam go w twarz. Był zadufany w siebie. Myślał, że jestem typem dziewczyny, która od razu wskoczy mu do łóżka. Och, panie Reus nie znasz pani Trojanowskiej. 
- Ałaa ! Jesteś taka piękna, jak się złościsz. - skomentował i odszedł. 
- Nareszcie ! - pomyślałam. Chciałam już wracać do domu, ale kompletnie nie wiedziałam jak. Przez tego idiotę kompletnie nie zwróciłam uwagi gdzie idę. Nie miałam pojęcia co zrobić. Na dodatek nie zabrałam se sobą telefonu. 
- Może panią podwieźć ? - zabrzmiał głos zza szyby znanego mi już samochodu. Czy on mnie śledził?! 
- Nie dziękuję. Poradzę siebie. - powiedziałam, a raczej burknęłam. 
- A jak wrócisz do domu ? - zapytał uśmiechając się. 
- Pieszo. - odpowiedziałam. Wolę to niż wracać z nim razem. To co to nie! 
- Nawet nie wiesz gdzie jesteś. - powiedział poprawiając włosy. 
- Tak ! Masz rację ! Nie wiem gdzie jestem i to przez ciebie ! Zrobiłeś to specjalnie ! To wszystko twoja wina ! - krzyknęłam. Byłam wściekła. Już pierwszego dnia doprowadził mnie do zawału serca. 
- Chcę ci to wynagrodzić. No wskakuj. - po chwili zastanowienia dotarło do mnie, że jest moją jedyną nadzieją. Przecież jakoś musiałam wrócić do domu. 
- To tutaj. - oznajmiłam, gdy dotarliśmy. 
- Nie. Mieszkasz tam. - wskazał palcem dom wujka. 
- Nie. Mieszkam tu. Nie mieszkam z wujkiem. - kłamałam. Miałam nadzieję, że uwierzy, bo nie chciałam, aby wiedział gdzie mieszkam. Może jest na tyle głupi, aby się nie kapnąć. 
- Trener mówił, że będziesz mieszkać z nim. Ale jeśli chcesz, to cię tutaj wysadzę. - powiedział obojętnie. Uśmiechnęłam się ciepło do niego, ale szczerze. 
- Dziękuję bardzo. - chciałam otworzyć drzwi, ale tan palant je zablokował. Spojrzałam na niego szokowana. 
- Najpierw musisz zapłacić. - powiedział. 
- Nie mam przy sobie pieniędzy. A po za tym żartujesz ? Jesteś bogaty. - powiedziałam. On jest jakiś nie normalny. 
- Kto tu mówi o pieniądzach ? - powiedział i przybliżył się do mnie. Za bardzo. 
- Czego chcesz ?  - burknęłam w jego stronę.
- Daj mi twój numer. - powiedział. 
- Nie ma mowy. - odpowiedziałam. 
- To sobie posiedzimy razem. - powiedział szczerze. 
- No dobra. - wpisałam w jego telefonie 9 cyfr. Jasne, że nie był to mój numer. Gdy ten odblokował drzwi pospiesznie wyszłam i kierowałam się do domu. Był ciemny wieczór. 
- Jestem ! - krzyknęłam zamykając drzwi. 
- Gdzie byłaś tak długo ? Martwiłem się. - powiedział wujek. 
- Zabłądziłam. Ale już wszystko w porządku. - powiedział niewzruszona. 
- Jesteś może głodna ? - zapytał. 
- Jak wilk. - powiedziałam i zaśmiałam się. 
- W kuchni są kanapki. - powiedział, a ja tam pognałam. - Smacznego!!! - krzyknął z salonu.
- Dziękuję ! - umyłam ręce i zaczęłam jeść. Posprzątałam po sobie i postanowiłam iść spać. Był to dla mnie strasznie ciężki dnień. 

- Wujku ! Pójdę już spać. Dobranoc. - powiedziałam na tyle głośno, aby mnie usłyszał. 
- Dobranoc. - byłam zmęczona, więc szybko się umyłam, założyłam czarne, koronkowe majtki i różową bokserkę. Tak zawsze spałam. Położyłam się na łóżku. Myślałam o tym całym Marco.
Jak on mnie denerwuje. Dlaczego się do mnie przyczepił ? Może w końcu da mi spokój ? Ciekawe czy się wkurzy, gdy się dowie, że podałam fałszywy numer. Jeszcze ta wiadomość, że chłopcy tutaj nocują. No świetnie ! Przewróciłam się na drugi bok i zasnęłam. 


~ ♥ ♥ ♥ ~ 

Pierwszy rozdział za nami :) 
Wreszcie.
Tak, dużo dialogu. No, ale trudno. ;)
To do następnego :)
Piąteczka ! ;)

środa, 14 sierpnia 2013

Prolog.


  ` Czym są wspomnienia ? Każde z nich, te większe, jak i te mniejsze, mają swój kolor, zapach, smak. Niektóre spływają delikatnie na dno duszy, a inne zarysowują się w niej zapamiętale, nie pytając nas o zdanie ..


    Siedzę w samolocie do Dortmundu. Opuszczam swój kraj, miasto. Czy to ucieczka ? Być może. Jestem zwykłym tchórzem, który ucieka od wspomnień. Nie potrafię, nie potrafię inaczej. Wszystko przypomina mi o tym felernym dniu. A co jeśli to wszystko by się nie wydarzyło ? Bylibyśmy szczęśliwi.
Ja nie siedziałabym teraz o tym samolocie, nie musiałabym wyjeżdżać .. Uciekać .. Teraz jestem sama. Zupełnie sama. Nie mam nikogo, prócz wujka Juergena i dziadków w Polsce, ale z nimi i tak nigdy nie utrzymywaliśmy kontaktu. Teraz tego żałuję. Tam w Niemczech muszę ułożyć sobie życie, znaleźć pracę. Teraz to jest dla mnie ważne.
Nie mam nawet przyjaciół. Zawsze odróżniałam się od tłumu. Zawsze byłam inna. Jedni twierdzili, że wyjątkowa, inni zaś, że dziwna. Zdecydowanie więcej było tych drugich.
Ok, koniec. Koniec tego użalania się nad sobą. Teraz rozpoczynam w swoim życiu nowy rozdział. Ciekawa jestem, co przyniesie los. 

Obserwatorzy