niedziela, 22 grudnia 2013

4. " Tak długo cię szukałem ... "

"Chciałabym spotkać kogoś, kto mnie wysłucha. Usiąść i zacząć opowiadać - bez granic, bez barier. Wspominać. Wrócić do tamtych czasów. Przypominać sobie wszystko ok nowa.."


Nigdy nie przypuszczałabym, że mogę tak dobrze bawić się z Marco. TYM Marco. Wkurzającym i denerwującym. Był dziwny. Jego sposób życia różnił się od mojego. Był po po postu strasznym dzieciakiem. Nigdy, by mi to nie wpadło do głowy. Może zbyt pochopnie go osądziłam? Nie! Na pewno nie. To Marco Reus. Najpopularniejszy i najprzystojniejszy piłkarz w Niemczech. Pewnie uważa się za nie wiadomo kogo ... Sama już nie wiem co mam sobie o nim myśleć. Raz jest taki, a raz taki. Nie potrafię go rozgryźć. 
Być może nie powinnam tak źle o nim myśleć. Przecież każdy ma prawo żyć swoim życiem. Jedno jest pewne. NIGDY GO NIE POLUBIĘ. 
W gruncie rzeczy śpiewając i wygłupiając się bawiliśmy się świetnie. Zapomniałam o wszystkich problemach, chociaż na chwilę. Po wspólnym  można powiedzieć 'koncercie' usiedliśmy na kanapie zmęczeni. Ledwie łapałam oddech. Spojrzałam na Marco, którzy także sapał z zmęczenia.
- Ładnie śpiewasz. - zaczął Marco, uśmiechając się do mnie. Wyglądał na poważnego. Zaraz po jego słowach parsknęłam śmiechem. 
- Żartujesz sobie ze mnie ? - zapytałam. - Nie umiem śpiewać, więc oczywiście uważam to za żarty.
- To nie są żarty w tym momencie, Veronica . - piłkarz nadal był poważny. Jako z pierwszych powiedział moje imię w języku niemieckim. Spodobało mi się to. 
- Nie rób sobie ze mnie jaj, Reus ! - rzuciłam w niego poduszką. Chłopak zrobił śmieszną minę przez co myślałam, że parsknę śmiechem. 
- Nie robię sobie jaj. - powiedział, lecz tym razem zdradził go uśmieszek. Uch, nienawidzę go!
- Wiem, że nie potrafię śpiewać, ale nie musisz się ze mnie naśmiewać. - znów zaczęłam się śmiać. 
- Nie jest tak źle. - zabawnie poruszył brwiami. - Ja może już sobie pójdę. - powiedział opuszczając głowę w dół. 
- Zostań. - poprosiłam. - Będę się nudzić. - Jakaż ja jestem głupia. Po co prosiłam, żeby został? 
- Nie chcę ci przeszkadzać. - stwierdził. 
- Nie przeszkadzasz. - Idiotka. No idiotka! Sama siebie nie rozumiem. Po chwili milczenia piłkarz zapytał: 
- Masz kogoś? - powiedział to tak niepewnie. Jakby bał się mnie. 
- Nie. - odparłam krótko. Co było prawdą. Byłam wolna i na razie nie chcę tego zmieniać. 
- A wcześniej w Polsce? - zadał po raz kolejny pytanie. Za dużo chciał wiedzieć. 
- Nie. - chciałam zakończy temat, ale Marco nie dawał za wygraną. Byłam za bardzo pewny siebie. Co coraz bardziej mnie wnerwiało. 
- Nie wierzę ci. - stwierdził. - Jesteś zbyt piękną dziewczyną, aby nigdy nie mieć chłopaka. 
- Nie musisz. - powiedziałam mocno wypuszczając powietrze. Zaczynał mnie irytować. Tak cholernie wkurwiał mnie. 
- Mi możesz powiedzieć .. - położył dłoń na moim kolanie. Marco przypominał mi bardzo jedną osobę, która zraniła mnie. 
- Daj mi spokój ! Zostaw mnie ! Nie chcę o tym gadać. To nie twój interes ! Nie wcinaj się w moje życie ! - wstałam i wyszłam. Zostawiłam go samego, a jeszcze przed chwilą prosiłam, żeby ze mną został. Poradzi sobie. Zna ten dom jak własną kieszeń. Albo nawet lepiej. Dlaczego drążył ten temat ? Chyba dałam mu jasno do zrozumienia, że nie chcę o tym rozmawiać.
Szłam przed siebie. Znajdowałam się w jakimś parku. Usiadłam na jednej z ławek. W momencie, kiedy Reus położył rękę na moim kolanie wszystko wróciło. Wszystko. To były koszmarne wspomnienia. 

RETROSPEKCJA
Wreszcie weekend - pomyślałam, mocno wypuszczając zbędne powietrze. Czekałam na niego przez cały tydzień. Wreszcie odpocznę od tej szkoły i oczywiście od nauki. 
Tuż około jedenastej wstałam, a chwilę później zjadłam śniadanie i powrotem wróciłam do łóżka. Jeszcze chwilę poleżałam i postanowiłam wziąć się do roboty. Musiałam wysprzątać cały dom., więc ubrałam się i zabrałam do roboty. 
Uwinęłam się w miarę szybko. Zdecydowałam, że udam się do galerii, aby kupić sobie coś na dzisiejszy wypad z chłopakami. Wypatrzyłam sobie wcześniej śliczną, czerwoną kieckę. Do tego zafundowałam sobie czarne, wysokie szpilki. Całość komponowała się świetnie. 
Zniecierpliwiona czekałam na chłopaka. Usłyszałam odgłos silnika i wiedziałam, że to on. Szybciutko zbiegłam ze schodów i zamknęłam za sobą drzwi. Wsiadłam do samochodu i przywitałam się z Mariuszem. W piętnaście minut dotarliśmy na miejsce. Trochę wypiłam i zabawa zaczęła się rozkręcać. Tańczyłam to z Mariuszem, to z Piotrkiem, to z Fabianem. Świetnie się bawiłam. Po kilkunastu przetańczonych piosenkach zmęczona usiadłam przy stoliku. 
- Kochanie .. - usłyszałam głos Mariusza, który jak zwykle dział na mnie. 
- Tak? - zapytałam całując ukochanego. Kochałam go najbardziej na świecie. Był jedyną, która mnie rozumiała.
- Idziemy gdzieś? - zapytał wtulony w moje ramię. Był tym jedynym.
- Gdzie? - zapytałam niepewnie, z takim dziwnym pomrukiem. 
- Do samochodu. Możemy do toalety. Gdzie wolisz. - proponował całując mnie w szyję. 
- Nie chcę. - odparłam speszona, przestraszona. 
- No kotku chodź .. - nalegał mój chłopak. Rękę położył na moim kolanie. Zawsze tak robił, kiedy chciał się ze mną przespać. Jednak nigdy mu nie uległam. Do tamtego czasu. Wtedy wydarzyło się coś, co nie powinno. Została zmuszona do zrobienia czegoś, czego nie chciałam.. - No chodźmy. - rękę wsuwał pod moją spódniczkę. 
KONIEC RETROSPEKCJI

To był początek. Dlatego ten gest przypominał mi o tamtym wieczorze. Nie chciałam o tym pamiętać. Nadal siedziałam na ławce i nawet się nie obejrzałam, gdy zaczęło się ściemniać. Najlepsze było to, że nie wiedziałam jak wrócić do domu. Znowu. I nie zabrałam telefonu. Znowu. Nie wiedziałam co zrobić. Bałam się. Tak cholernie chciałam, aby to wszystko było wielkim snem. Ale tak niestety nie jest. 
- Weronika! - usłyszałam głos, który w tym momencie był dla mnie zbawieniem. 
- Marco? - szepnęłam. - Co tu robisz?
- Gdzie byłaś? - zapytał mierząc mnie wzrokiem. Jak każda dziewczyna speszyłam się. - Martwiłem się. Wyszłam tak bez żadnego wytłumaczenia. Tak się nie robi, Weronika. - powiedział słodkim pełnym strachu głosem. 
- Niepotrzebnie... nie jestem nikim ważnym, aby martwić się. Jestem tylko zwykła dziewczyną... - powiedziałam. Taka była prawda? Tak jestem nikim.
- Nie mów tak. - powiedział ostrożnie, niepewnie dotykając mojego zimnego ramienia. Po moim ciele przeszły przyjemne dreszcze. -  Tak długo się szukałem. - przytulił mnie mocno, ale ja wyrwałam się z jego objęć. Nie chciałam zakochać się po raz kolejny. Miłość przynosi tylko cierpienie. A Marco jest starsznie dziecinny. 
Ruszyliśmy do samochodu, a do domu dojechaliśmy w kompletnej ciszy. Chciałam po prostu uciec i zamknąć się pośród własnych czterech ścian. 
- Juergen mówił, że wróci późno. - powiedział chłopak, gdy po mały zaczęłam wychodzić z samochodu. 
- Okej. - kierowałam się w stronę schodów. Wymusiłam nawet mały uśmiech. Co jest strasznie zadziwiające. Nie zrobiłam tego od kilku godzin. 
- Weronika. - zatrzymał mnie blondyn, łapiąc za rękę. - Dlaczego jesteś zła? Zrobiłem coś nie tak? Powiedziałem coś nie tak? - zadawał tysiące nie potrzebnych pytań. Miałam go po dziurki w nosie.  
- To ja przepraszam. A ty nie potrzebnie położyłeś rękę na moim kolanie. - mruknęłam. -  Przypomniało mi się coś, o czy nie chcę pamiętać. To mnie przerosło, Marco. Przez ciebie to wszystko znowu wraca jak kalejdoskop wspomnień.  
- Przepraszam. KTOŚ zrobił ci krzywdę? - powiedział mocno akcentując słowo "ktoś". Za dużo chciał wiedzieć. A niech cię, Reus! 
- Nie chcę o tym rozmawiać. - powiedziałam mocno wypuszczając zbędne powietrze. 
- Dobrze. - ustąpił piłkarz, a ja uśmiechnęłam się, co miało oznaczać, że nie jestem już zła. - Obejrzymy jakiś film? - zapytał schodząc na całkiem inny temat. Byłam mu wdzięczna. 
- Chętnie. - zgodziłam się. Wujek miał dużo filmów, więc było w czym wybierać. Czas leciał szybko. W pewnym momencie Reus objął mnie jedną ręką. Tym razem nie protestowałam. Dodatkowo się do niego przytuliłam. Dziewczyna, która niedawno miała ochotę zabić Marco, przed kilkoma godzinami darła się na niego, teraz się do niego przytula. Dziwne, prawda? Czasami nie rozumie siebie samej. 
Po zakończeniu filmu chciałam coś zjeść. 
- Może zamówimy pizzę ? - zaproponowałam. Mój żołądek coraz bardziej domagał się jedzenia. 
- Czytasz w moich myślach. - uśmiechnął się mężczyzna. Po 15 minutach przyjechał dostawca. Wraz z piłkarzem zjedliśmy wspólną "kolację". 
- To co teraz? Może kolejny film? - zapytał. - Wiesz... będę się sam nudził w domu. A u ciebie, hm...
- Okej, okej dla mnie może być. - uśmiechnęłam się. Marco po chwili  wybrał i zaczęliśmy oglądać. 

Obudziłam się o 8:10 w swoim pokoju. Najwidoczniej wczoraj zasnęłam i Marco przyniósł mnie do łóżka. Co szczerze zaskoczyło mnie, ale było to strasznie słodkie.Wzięłam prysznic, ubrałam się i uczesałam. Zeszłam do kuchni i zjadłam szybko śniadanie. Dziś noga bolała już mniej, więc postanowiłam udać się na siłownię. Zabrałam potrzebne rzeczy i wyszłam. Muszę przyznać, że straciłam formę. 
Chcę wrócić do tej dawnej formy. Chcę lepiej wyglądać. Spędziłam dwie godziny ćwicząc. Wiedziałam, że po za tym nie mam nic ciekawego do roboty. Wróciłam do domu koło 13:00. Wujek był w salonie. Przywitałam się z nim całując go w policzek. 
- Ty nie na treningu? - zapytałam spontanicznie. 
- Dziś dopiero o 15:00. - uśmiechnął się. - Może pójdziesz ze mną? - zaproponował.
- Ja? A po co? Nie znam się na piłce. - stwierdziłam siadając na kanapie. 
- Nie szkodzi. Może ci się spodoba. Poznasz chłopaków. - zachęcał. Nie miałam na to ochoty, ale chciałam zrobić przyjemność wujkowi. 
- Zgoda. Proszę, zawołaj mnie, kiedy będziemy wyjeżdżać. - powiedziałam uśmiechając się.
- Jasne. - Wstałam i udałam się do siebie. Odpaliłam laptopa, weszłam na facebooka, lecz nic nie przykuło mojej uwagi. Weszłam na jakąś stronę i szukałam jakiejś pracy. Jednak nie znalazłam nic ciekawego. Może też dlatego, że nie starałam się za bardzo. Włączyłam piosenkę Zary Larsson - Uncover i zaczęłam cichutko śpiewać. Zastanawiałam się o tym co było, jest i co może się wydarzyć.
Czułam ogromną pustkę. Niby się układało, mieszkałam z wujkiem miałam szansę poznać kogoś nowego, a i tak coś było nie tak. Czegoś brakowało. Czegoś, albo kogoś. To trudne. Dlaczego to wszystko jest takie dziwne? Skomplikowane? Nie potrafiłam tego ogarnąć. Nie dawałam sobie rady sama ze sobą. Dlaczego inni w życiu mają z górki, a inni wciąż pod górę. To niesprawiedliwe. Wiele bym dała, żeby być W PEŁNI szczęśliwą. Niestety to tak nie działało. Życie nie chciało takiej wymiany. Widoczne nie pisane mi było być szczęśliwą. Moje przemyślenia przerwał głos wujka. 

- Weronika jesteś gotowa? - zawołał.  
- Niee! Daj mi jeszcze 10 minut! - zerwałam się z łóżka do szafy. Musiałam się przebrać. Wybrałam spodenki, bokserkę, conversy. Włosy spięłam w kok. Rzadko rozpuszczałam włosy. Nienawidziłam ich. Były okropne. Kiedy byłam już gotowa zeszłam na dół. Wujek czekał przy wyjściu. Gdy mnie zobaczył, ruszył do samochodu, a ja za nim. 
Po 20 minutach drogi byliśmy na SIP. Usiadłam na trybunach, a wujek poszedł ( chyba ) do biura. Po chwili zobaczyłam żółto-czarnych wraz z wujkiem na murawie. Pierwszy raz na żywo widziałam profesjonalnych piłkarzy grających mecz. Nigdy wcześniej na żadnym meczu nie byłam.
Chłopcy z Borussii mieli znakomite humory. Zastanawiałam się czy oni tak zawsze? Nigdy nic ich nie martwiło? Wszyscy tacy szczęśliwi? W zasadzie robili to, co kochali. Mieli dom, kase. W miłości też raczej pecha nie mieli, bo przecież co jak co, ale przystojni to oni byli. Na pewno zakręcili w głowie niejednej dziewczynie. Pomału ruszyłam w stronę ławki rezerwowych, gdzie siedział wujek. 

- Dobrze, że przyszłaś. Poznasz chłopaków. - powiedział, gdy mnie zobaczył. - Przedszkolaki? Podejdźcie tutaj! - zawołał. Chłopcy do nas podbiegli i zaczęli się na mnie gapić. Zestresowałam się. Pewnie byłam cała czerwona. Serce waliło mi 100 razy mocniej. Po prostu się wstydziłam. Spuściłam wzrok bawiąc się palcami. Po chwili uniosłam jednak głowę, żeby nie zorientowali się, że unikam kontaktu wzrokowego. Niech myślą, że jestem taka silna, a co! Czułam się jednak bardzo dziwnie. 
- To moja siostrzenica Weronika. To Robert, Marco, Nuri, Martiz, Kuba i Łukasz, których już chyba poznałaś, ale mogłaś zapomnieć imion. - zaśmiał się trener. - A to Miki, Auba, Roman, Mats, Ilkay, Marcel, Mitchell, Kevin .. - zaczął wymieniać, a ja i tak prawie nic nie zapamiętałam. 
- Wujku .. Wiesz, że nie mam dobrej pamięci. I tak nie zapamiętam wszystkich imion. - poinformowałam. nie mogłam odwrócić wzroku od Roberta. Był tak piękny. Włosy, oczy, nos, usta.. Wszystk! Idealny. Domyślam się, że fanki kochają go nie tylko za grę, ale i za wygląd. Już wspominałam, że bardzo zazdroszczę Ani, ale zrobię to jeszcze raz. Cholernie zazdroszczę Ani. Miała fantastycznego mężczyznę. Dlaczego ja tak nie mogłam ? 
- Na dziś już koniec. Możecie iść do szatni. - zakończył trener.
- Do zobaczenia. - powiedział Lewandowski spoglądając w moją stronę i cudownie się uśmiechając. Podał mi rękę i popatrzył w oczy. Nie potrafiłam utrzymać kontaktu wzrokowego, więc popatrzyłam w innym kierunku. Piłkarz odszedł, a w mojej ręce pozostała karteczka. 

OD AUTOREK:
Kolejny za nami. :) 
Wiem, że dodajemy bardzo rzadko, ale jest mamy bardzo mało wolnego czasu. Rozdział o niczym, no ale tak jakoś wyszło. Nic się nie dzieje, ale wkrótce zacznie :)   Pozdrawiamy i prosimy o komentowanie. 

środa, 23 października 2013

3. " Jesteś głupi, Reus ! "



` Są takie wieczory, że czujesz jak gdyby słuchawki były przyklejone do Twoich uszów, a na playliście znajdowały się tylko piosenki, które niosą ze sobą miliony wspomnień i morze łez. Wtedy przed oczami widzisz obrazy z przeszłości, osoby, sytuacje i uczucia, za którymi teraz tęsknisz.  

Obudziłam się z okropnym bólem nogi. Co było nie do zniesienia. Sama sobie dziwiłam się, że wstałam i wzięłam jakąś tabletkę przeciwbólową. Po ciszy, która panowała w całym domu zrozumiałam, że nikogo już tutaj nie ma. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Przynajmniej od rana nie muszę użerać się z szanownym panem Reusem. Domyśliłam się, że mają pewnie w tej chwili trening. Wzięłam szybki prysznic, którzy sprawił się, że trochę rozluźniłam się. W wytarte ciało wtarłam mój ulubiony kokosowy balsam. Po prysznicu wskoczyłam w jakieś luźniejsze ciuszki. Stawiam na naturalność. Nie jestem typem jakiejś lalusi z toną makijażu. Spokojnie zeszłam do kuchni, aby przygotować śniadanie. Przygotowałam płatki z ciepłym mlekiem. Tego dnia także miałam iść na siłownie, ale ze względu na ból w nodze zrezygnowałam z tego. Nie miałam co robić, więc usiadłam przed telewizorem. Jak cholera się nudziłam. Siedziałam w samotności. Z resztą nie przeszkadzało mi to już. Samotność? Towarzyszyła mi od dłuższego czasu. Była wręcz częścią mojego dotychczasowego życia. Stopniowo zaczęłam się do niej przyzwyczajać, a nawet polubiłam ją. Nikt nigdy nie miał dla mnie chwili. Nawet kilku minut. Nie załamywałam się tym. Nie miałam przyjaciół, więc nie miałam nikomu się zwierzyć. Było mi tak bardzo źle i ciężko. Chciałabym czuć się kochana przez kilka chwil. Na prawdę kochana. Życie jest brutalne przy najmniej dla mnie. On nigdy mnie nie oszczędzało. Chciałabym i to bardzo, aby kiedyś to się zmieniło. Chciałabym być szczęśliwa. Poczuć coś innego niż samotność i cierpienie. 
Koniecznie muszę porozmawiać z wujkiem. Jest jedyną osobą, która powinna mnie zrozumieć. Gdy tylko wróci ze stadionu zrobię to. Nie rozumiałam tego jak Juergen mógł wytrzymać z tymi wszystkimi obleśnymi typkami. Pierwsze co przychodzi na myśl to pan Marco Reus. Uch, nie lubię go. Wydaje mu się, że może wszystko. Przeskakiwałam z kanału na kanał, szukając czegoś ciekawego. Wujek ma tak dużo kanałów, a i tak nie ma nic ciekawego. Tylko jakieś nudne komedie romantyczne, nowele, fantasty i tego różne bzdury. Wyłączyłam czarne " pudło ", które oczywiście było pięknym, wielkim telewizorem plazmowym. Spokojnie, uśmiechając się sama do siebie wróciłam do swojego pokoju. Czas dłużył się niemiłosiernie. Co było nieznośne. Chciałam się czymś zająć, a więc zdecydowałam, że posprzątam. Wręcz miałam wrażenie, że to jedyne zajęcie, które zajmie mi dużo czasu. Zaczęłam od swojego pokoju, który od czasu, gdy się wprowadziłam wyglądał jak III wojna światowa. Moim kolejnym celem był pokój Marco. Może go nie lubię, ale nie będę znowu taka zła. Niech wie, że mam serce. Ale z drugiej strony nie powinnam tego robić, ale gdy zobaczyłam jak wygląda środek pokoju stwierdziłam, że muszę to zrobić. Ależ nie dziwię się, że ma taki bałagan, przecież to mężczyzna. Nic nie rozumny człowiek. A jeśli nie będzie się mu podobało, to nabrudzi z powrotem. Po półtora godzinie pokoje lśniły czystością. Byłam zadowolona, że tak wyśmienicie sobie poradziłam. Pod łóżkiem w pokoju blondyna o imieniu - Marco, znalazłam małe, czerwono - czarne pudełko. Otwarłam je i znalazłam tam zdjęcia. Wiem, że nie powinnam, ale ciekawość bierze górę. Kilka z nich było poszarpanych. Na każdym znajdował się Marco i jakaś dziewczyna. Wyglądali na szczęśliwych. Czyżby była to jego była dziewczyna? Być może. Nie wiem. Nic nie wspominał. Zamknęłam pudełko i odłożyłam je na swoje miejsce. Miałam wyrzuty sumienia, że grzebię w jego rzeczach. Nie powinnam się tak zachowywać...
Odpoczywając po wykonanej pracy usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi. Byłam pewna, że to trener pszczółek (czytaj: mój kochany wujaszek)  i nie myliłam się. Uśmiechnął się do mnie. 
- Wujku chciałabym porozmawiać. - krzyknęłam, gdy ten ściągał buty. Jak na dzisiaj miałam świetny ( wyśmienity ) humor. Nie czułam się już obco w nowym " życiu. "
- A może by tak dzień dobry? - zaśmiał się, robiąc przy tym przekomiczną minę. 
- Dzień dobry. - ucałowałam go w policzek. Czego nie robię zbyt często. COŚ się ze mną dzieje.
- Więc o czym chciałaś porozmawiać ? - zapytał siadając na sofie. Zajęłam miejsce na przeciw jego. 
- Na początku to chciałam ci podziękować, że mogłam tu przyjechać. - powiedziałam. - Nie chciałam być sama w Polsce. - uśmiechnęłam się. - To dla mnie dużo znaczy .. 
- Wiesz, że zrobiłbym dla ciebie wszystko. Jesteś moją jedyną rodziną. - Juergen wyraźnie posmutniał, a po moich policzkach spłynęły pojedyncze łzy. Tak ta silna Weronika rozpłakała się. Nie jestem przecież z kamienia. Mam swoje uczucia, ale trzeba dobrze do mnie dotrzeć. 
- Gdy tylko znajdę pracę i będę miała więcej swoich oszczędności, to znajdę sobie mieszkanie. - powiedziałam ocierając łzy. Musiałam przecież kiedyś zacząć żyć na swój koszt. Nie wiedziałam jeszcze jaka będzie moja przyszłość. Miałam tyle niewiadomych na moje pytania, które obciążały moją głowę. 
- Weroniczko.... - powiedział, a ja myślałam, że rzucę w niego pierwszą lepszą rzeczą, która była pod ręką. Nienawidzę tego całego " Weroniczka "! - Nie musisz się wyprowadzać! Dom jest duży, a ja sam nie mam żony ani dzieci. - dodał. - I nie przejmuj się pieniędzmi. Zarabiam wystarczająco dużo, aby utrzymać naszą dwójkę.
- Dziękuję. - szepnęłam podchodząc do wujka. - Jesteś kochany. - wtuliłam się w jego ramię. Potrzebowałam bliskości. Miałam tylko jego. Myślami wróciłam do wydarzeń z ostatniego miesiąca. Było ciężko, ale powoli było coraz to lepiej. 
- Teraz muszę wyjść. - powiedział. - Mam ważne załatwienia. -  poinformował mężczyzna, kiedy się już od niego odkleiłam.
- Do zobaczenia. - Pożegnałam się. No i znów zostałam sama. Dobrze, że są na świecie tacy ludzie jak Klopp. Wróciłam do swojego pokoju. Sięgnęłam po telefon. Miałam zamiar pograć w jakieś gry. Na wyświetlaczu zobaczyłam, że miałam wiadomość od jakiegoś numeru. Nie znałam go. 
* Cześć! Co ty na to, żebym wpadł dziś do ciebie? *
Po krótkim zastanowieniu odpisałam. Całkiem nie wiedziałam z kim pisze, ale zaraz się dowiem. 
* Mogę wiedzieć z kim mam przyjemność? * 
Na odpowiedź nie musiałam czekać długo. 
* Twój wybawca z siłowni. * 
Czyli to ten Paweł!!! Jak się cieszę, będę mogła mu w końcu podziękować. Bo przez Marco nie mogłam tego zrobić. Chociaż w sumie nie ma za co, przecież on tylko pomógł mi wstać. To nie, aż tak dużo. Ale mimo wszystko się cieszyłam, że będę mogła się z nim spotkać. 
* Paweł ? Skąd masz mój numer ? * 
Może być ciekawie. Chciałabym go poznać, wydawał się być miłym i sympatycznym. I chyba takim jest. O wiele lepszy od Marco!!!
* Nie, nie Paweł. Ale dla ciebie mogę stać się każdym. * 
Po tych słowach wiedziałam, że to Marco. A tak się nakręciłam. No szkoda... NIENAWIDZĘ, MARCO REUSA ! 
Szybko wstałam i przebrałam się w letnią sukienkę. Włosy spięłam w wysoki kok. Musiałam jakoś wyglądać, przecież miał przyjść Marco. Na serio? Stroję się dla tego pacana.
 Nie minęło 5 minut, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć i w drzwiach zobaczyłam uśmiechniętego piłkarza. Jak zwykle z resztą. Od niego aż kipiało radością.  
- Cześć mała. - chłopak chciał mnie pocałować w policzek, ale ja się odsunęłam. Za dużo sobie pozwalał. 
- Mała to może być twoja pała. - zaśmiałam się. - A teraz oberwiesz za wczorajszego buziaka. - zaczęłam go lekko bić, a ten się śmiał. 
- Za taką karę, to ja ci mogę codziennie buziaki dawać. - wkurzyłam się i kilka razy silnie uderzyłam go pięścią o klatkę piersiową. 
- To bolało. - powiedział robiąc smutną minkę, która na mnie nie podziała. Jego osoba źle na mnie wpływała. Z tej grzecznej poukładanej dziewczyny z marzeniami, stawałam się zimną, bez serca dziewczyną. 
- I miało boleć, pacanie. - po tych słowach poczułam, że unoszę się nad ziemią. Kwiknęłam donośnie. Znowu to robi ! Prowokuje mnie. Marco przerzucił mnie przez ramię i gdzieś niósł ciągle się śmiejąc. On jest nie poważny!
- Reus co ty robisz? Puść mnie! - krzyczałam waląc pięściami w jego .. tyłek! To było niedoniesienia.
- Mój tyłek! - zaśmiał się mężczyzna. - Zadzierasz z seksownym tyłkiem, pana Reusa.
- Matole! - krzyczałam. - Ahhh tyle dziewczyn, dałoby się poćwiartować, aby dotknąć twojego tyłka, a ja taka niewdzięczna. - zaczęłam się głośno śmiać. Musiałam jakoś mu dopiec. Te kłótnie z nim było bardzo ciekawe.  
- Przeginasz, Weronika. - chłopak wniósł mnie do swojego pokoju i położył na łóżku. W mgnieniu oka wyszedł na korytarz i przekręcił zamek w drzwiach. Zamknął mnie. Palant! Idiota! 
- Otwieraj to! - krzyczałam stojąc pod drzwiami. - Nienawidzę cię! - po chwili usłyszałam odgłos lejącej się wody do wanny. Kąpiel sobie robi głupek! Nie ma czego robić? No w sumie ja też bym się wykąpała, jeszcze w takiej wielkiej wannie! Dziwne, że do tej pory tego nie zrobiłam. Muszę to nadrobić. I to jak najszybciej. Zrezygnowana położyłam się na łóżku. Było przesądzone jego perfumami, które powiem szczerze są świetne. - Jesteś idiotą! - wydarłam się głośno.
- Jesteś pewna tego co powiedziałaś ? - zapytał Marco zza drzwi. 
- Tak! I nie zmienię zdania! - grr.. Jak on mnie wkurza! Po krótkiej chwili usłyszałam dźwięk klucza. Piłkarz otworzył drzwi i oparł się o futrynę. Wyglądał świetnie. I to było jego plusem. - O wypuściłeś mnie! - wstałam i chciałam wyjść lecz mężczyzna nie chciał mnie przepuścić. - Wykąpałeś się? - z powrotem usiadłam na łóżku. 
- Tak jakby. - powiedział. - Idziesz? - wskazał palcem na drzwi. 
- Teraz to nie chcę! - udawałam obrażoną. Chłopak zaśmiał się donośnie. 
- Oj, nie gniewaj się. - chłopak podszedł do mnie i znów wziął mnie na ręce. 
- Możesz łaskawie się ode mnie odwalić? - byłam na niego serio zła. - Puść mnie ! - krzyczałam, ale on nic sobie z tego nie robił. Wniósł mnie do .. łazienki? Po chwili utwierdziłam się w przekonaniu, że jesteśmy w łazience, bo leżałam w wannie pełnej wody. - Jesteś głupi! Tak bardzo głupi! - byłam cała mokra, a w dodatku w pianie, a blondyn cały czas się śmiał. 
- Kąpiel zawsze się przyda. - dożerał mi, ale ja nie pozostałam mu dłużna. Pociągnęłam go za rękę i ten również był już w wannie. 
- Tobie też. - zażartowałam. Był mokry jak kura, ale i tak dalej jego wygląd robił swoje.
- Co ty zrobiłaś? - krzyczał. Tym razem to ja się śmiałam. Marco chlapał mnie wodą. Ja również mu oddawałam. Piana była wszędzie! I oczywiście łazienka cała była zalana. Już widzę co powie wujek.
- Poczekaj ... - zaczął Reus. Spojrzałam na jego twarz, a raczej gdzieś głęboko w oczy.
- Co? - zapytałam.
- Masz pianę pod okiem. - podniósł rękę i przetarł mój policzek. Zadrżałam. Mężczyzna patrzył mi głęboko w oczy. Delikatnie odgarnął kosmyk moich rudych włosów z twarzy, a palcem ponownie przejechał po moim policzku. Oszalałam. Po raz pierwszy zobaczyłam z nim kogoś innego. Był piękny. Bardzo. Patrzyłam na niego z innej perspektywy niż wcześniej, za pierwszym razem. Nie patrzyłam na niego jako na sławnego piłkarza, tylko jako mężczyznę. Jego twarz była coraz bliżej mnie. Momentalnie zrobiło mi się gorąco. Poczułam, że moje policzki się zarumieniły. Uśmiech Marco to potwierdził. Nasze usta były bardzo, bardzo blisko. 
- Marco, zaczekaj .. - odwróciłam wzrok. Rękę położyłam na jego klatce. - Za krótko się znamy. - Po części żałowałam, że to przerwałam, a z drugiej strony co on sobie myśli? Znamy się dopiero kilka dni. To zdecydowanie za krótko. - Przepraszam... - wstałam i chciałam wyjść, ale Reus złapał mnie za rękę. Popatrzyłam na niego, a ten tylko się uśmiechnął. Po chwili pociągnął mnie za rękę, a ja się przewróciłam, na szczęście złapał mnie, ale nie przestawał chlapać wodą. 
- Jesteś tak bardzo głupi ! - krzyczałam, a chłopak zrobił smutną minkę, aż zrobiło mi się go szkoda. - Hahahaha, idź już stąd. Chcę wziąć prysznic i się przebrać. 
- Oczywiście. - piłkarz opuścił łazienkę, a ja wykąpałam się. Wysuszyłam włosy i związałam. W samym ręczniku udałam się do swojego pokoju po ubrania, w które chwilę potem się przebrałam. " Może Marco sobie poszedł.. "- myślałam idąc do salonu. Myliłam się. Siedział sobie na fotelu i gapił się w okno. 
- Co robisz? - zapytałam z uśmiechem. Cała złość, gdzieś uciekła.
- A nie widać. - zażartował. Był słodki. Aż za bardzo.
- No widać, widać. - potwierdziłam siadając na kanapie. Włączyłam telewizję na jakąś stację z muzyką. Szła dobrze znana mi piosenka. Zaczęłam drzeć się jak szalona! Taka jestem. Szalona, wygadana, trochę lekkomyślna, ale co tam! Momentalnie sięgnęłam po pilota, pogłośniłam telewizor na fulla. Wyskoczyłam na sofę i zaczęłam śpiewać. Może nie śpiewałam jakoś świetnie, ale bawiłam się.  Za mikrofon posłużył mi pilot. Marco patrzył na mnie i śmiał się. Nie przejmowałam się tym. Było mi to obojętne. 
- No chodź! - przywołałam piłkarza gestem ręki. On tylko zaprzeczył przecząco głową. - No nie mów mi, że tego nie znasz?!
- Znam, znam. - odpowiedział, a ja zeszłam z kanapy i pociągnęłam go za rękę. Być może wreszcie w jakimś stopniu go polubię, bo jest całkiem fajny. W niektórych momentach, oczywiście. 
- Chodź do mnie. - wyszliśmy razem na sofę. Dałam mu drugi pilot. Po chwili wahania mężczyzna również zaczął śpiewać. Śmialiśmy się przy tym jak małe dzieci. Miał ciekawą barwę głosu. Nie liczyło się to jak śpiewamy! 
- This is your heart, it's alive. It's pumping blood. And it's your heart, it's alive. It's pumping blood. And the whole wide world is whistling  And it's whistling ! 


~ ♥ ♥ ♥ ~


No wreszcie jest ! Długo zeszło, no ale..
Uznałam, że to jeszcze za wcześnie na pocałunek Marco i Weroniki. Będziecie musiały na to poczekać jeszcze długo. Ale tego dowiecie się czytając kolejne rozdziały. Pozdrawiamy i prosimy o komentowanie. Dziękujemy za 19 komentarzy pod ostatnim rozdziałem. 


Ewelina ;3  &  Ann van Ginkel 



Ps. Chętnych zapraszam do przeczytania moich opowiadań


piątek, 20 września 2013

2. " Nie denerwuj się tak ! "



` Siadam na łóżku, opieram plecy o zimną ścianę, nogi przysuwam do klatki piersiowej i przygryzam wargi. Dłonie zaciskają się w pięść, której uścisk jest tak mocny, że paznokcie wbijają się w ciało do krwi. To nie boli - ani trochę. Jedyne co boli to tęsknota i ta pieprzona bezradność, która z dnia na dzień mnie wykańcza.

Spałam dosyć długo, bo obudziłam się o dziesiątej dwadzieścia. Nie powiem, łóżko było bardzo wygodne. Byłam tylko strasznie głodna. Stwierdziłam, że wujka już pewnie nie będzie w domu, więc pierwsze co zrobię, to zjem śniadanie. Zwlekłam się z łóżka i podążałam w stronę kuchni. Nie miałam jednak szczęścia. W salonie siedział ON. To znaczy Marco, wujek i kilku innych chłopaków. Miałam nadzieję, że mnie nie zobaczyli, jednak się myliłam. 
- Cześć Weronika ! - krzyknął któryś z chłopaków. Był po mnie wczoraj z Marco. Nie pamiętam jak ma na imię. Szczerze miałam to gdzieś!
- Cześć. - powiedziałam, a tak na prawdę wręcz warknęłam. Nie miałam ochoty z nimi się zadawać.
- Weroniczko poznaj chłopaków. - powiedział wujek uśmiechają się do mnie serdecznie. 
- Przecież znam. - powiedziałam w jego stronę. 
- Kogo ? - zapytał zabawnie podnosząc brew do góry. Miałam ochotę parsknąć śmiech. A szczęście tego nie zrobiłam.
- Yyy.. No tych z wczoraj. Ma.. Ma.. No tego - wskazałam na bruneta. I tego drugiego. Mario? Chyba, sama nie wiem. 
- Chyba .. - zaczął wujek, ale momentalnie przerwał mu blondyn. Spojrzałam na chłopaka. Znowu robił z siebie pacana. Grrr, nienawidzę go!
- Mam na imię Marco. - powiedział dumnie. Cholerny pacan! 
- Taa.. Jasne, zapamiętam. - Oddaliłam się od nich i weszłam do kuchni. Nalałam sobie soku. Czułam, że ktoś mi się przygląda. Wiem głupie! Odwróciłam się, a w drzwiach stał Marco. Opierał się o futrynę przy czym uśmiechał się kpiarsko. 
- Pięknie wyglądasz. - wtedy właśnie zorientowałam się, że mam na sobie czarne koronkowe majtki i obcisłą bokserkę. Na serio zawstydziłam się! To było przegięcie. 
- Przestań ! - powiedziałam urażona.Stającą się jak najbardziej naciągnąć bokserkę. 
- Mi się podoba. Na prawdę. - Spojrzał na mnie i łobuzersko się uśmiechnął. Podszedł bliżej i objął mnie w pasie. Nie zareagowałam. Jedną rękę wplótł w moje włosy, drugą zjechał niżej i położył ją na moim tyłku.  
- Dosyć ! - wyrwałam się. Przesadzał! Kim on w ogóle jest, że mnie tak dotyka! Zboczeniec! 
- Nie denerwuj się tak. - znów się do mnie zbliżył. 
- Nie za dużo sobie pozwalasz ? - pchnęłam go do tyłu. Wkurzył się. Złapał mnie za nadgarstki. - To boli ! - ten tylko się uśmiechał. On na serio był dziwny. 
- Czemu podałaś mi zły numer ? - zapytał zmniejszając siłę trzymania mnie za ręce. 
- Jak to zły ? - udawałam zdziwioną, ale dobrze wiedziałam o co mu chodzi. 
- Nie udawaj. - znów ścisnął mnie tak jak wcześniej.
- Idioto to boli ! - krzyknęłam. Chłopak puścił moje nadgarstki i znów złapał mnie w pasie. Kciukiem przejechał po moim policzku. 
- Jesteś piękna. - powiedział i odszedł. 
- Palant ! - krzyknęłam za nim. 
Tego było już za wiele ! Co on sobie wyobraża ? Zdenerwował mnie. Zachowuje się jak rozpieszczony dzieciak. Nie zna mnie i tak się zachowuje. Szybko zrobiłam sobie kanapki i je zjadłam. Kierowałam się do mojego pokoju. Kiedy mijałam wszystkich siedzących w salonie wujek powiedział:
- Ubierz się i przyjdź do nas. - Reus cały czas się na mnie gapił. Miałam ochotę mu przywalić. Może na wielu dziewczynach robił wrażenie, ale nie na mnie! Nie jest w moim typie! 
- Jasne. - Będąc w pokoju ubrałam krótkie spodenki i koszulę i vansy. Delikatnie się pomalowałam, a włosy spięłam w niesforny kok. Nienawidzę swoich włosów. Są rude. Zeszłam do gwiazdeczek Borussii. Przerażali mnie. Jak ja z nimi wytrzymam.
- Od razu lepiej. - uśmiechnął się wujek. Ukradkiem spoglądałam na Marco. Był taki pewny siebie, zadowolony. 
- Poznaj część Borussi. To Mortiz, Nuri, Ilkay, Marco i Mario, których już poznałaś. - powiedział radośnie wujek. Musiał ich bardzo, ale to bardzo lubić. 
- Tak. - sztucznie się uśmiechnęłam do Marco. Sama nie wiem dlaczego tak się na niego gapiłam. 
- Zaraz przyjdzie jeszcze trójka. - Musiałam tam siedzieć i czekać. Przysłuchiwałam się rozmowie mężczyzn. Szczerze nie interesowało mnie to. Po 10 minutach oczekiwania w domu zjawiło się 3 chłopaków. - Weronika to Łukasz, Robert i Kuba. Chłopcy to moja siostrzenica Weronika. 
- Cześć. Miło mi. - podałam każdemu rękę na powitanie. 
- Nam również. - uśmiechnął się Robert. Był mega przystojny. Ten uśmiech i te oczy. Zazdroszczę Ani takiego męża. 
- Wujku mówiłeś, że to część Borussi, a z tego co wiem Mario gra w Bayernie. - Tak, troszkę wiedziałam na temat piłki nożnej. Nie byłam, aż tak tępa.
- Tak, ale .. 
- Jest moim przyjacielem. - wtrącił się Reus. 
- Zawsze będzie częścią BVB. - dokończył Juergen. To pytanie wprowadziło ich w zakłopotanie. Zresztą nie interesuje mnie to. 
- Taa jasne. - powiedziałam po polsku. Po prostu wymsknęło mi się. 
- Jesteś Polką ?! - wykrzyknął Lewandowski. Jego uśmiech mnie oczarował. 
- Tak, jestem. - powiedział uśmiechają się. 
- No w końcu będziemy mieli z kim rozmawiać w naszym języku. - zaśmiał się Kuba. Rozmawiałam jeszcze chwilę z Kubą, Łukaszem i Robertem po polsku, ale stwierdziłam, że pójdę się przejść.
 Odwiedziłam kilka sklepów. Kupiłam sobie sukienkę. Było wiele rzeczy, które mi się podobały, ale muszę oszczędzać. Wstąpiłam też do małej kawiarni i wypiłam kawę. Ogólnie miło spędziłam czas, o ile samemu można miło spędzać czas. Wróciłam do domu, ale tam nie było już nikogo. Stwierdziłam, że wybiorę się na siłownię. Zabrałam torbę z przebraniem i ruszyłam przed siebie. Skąd wiedziałam dokąd iść ? Wracając z zakupów ogarnęłam co gdzie jest. Rozmawiałam z panią przy kasie, a ta pokazała mi korzystne oferty, bo chciałam wykupić karnet na miesiąc. Musiałam jednak zobaczyć, czy będzie mi się tam podobało. Przebrałam się i pewnym krokiem weszłam na salę. Lubiłam biegać, więc pierwsze co chciałam zrobić, to poćwiczyć na bieżni. Dziwnym trafem maszyna pędziła coraz szybciej, mimo że nic nie naciskałam. W pewnym momencie była tak rozpędzona, że upadłam. 
- Cholera ! - krzyknęłam po polsku. 
- Spokojnie. - podbiegł do mnie jakiś chłopak. - Pomogę Ci wstać. 
- Ała ! - jęknęłam.
- Co jest ? - zapytał spokojnie. 
- Nie wiem. Boli mnie stopa. Głupia maszyna ! - powiedziałam masując obolałe miejsce. Bolało mnie niemiłosiernie. 
- Chyba się zepsuła. - powiedział chłopak. 
- Tylko ja mam takiego pecha. - wtem ktoś do nas podszedł. Nie widziałam twarzy. Myślałam, że to pracownik. 
- Zabierzcie to stąd ! Bieżnia jest zepsuta ! - Mówiłam po niemiecku. 
- Proszę się nie denerwować. - zaśmiał się znany mi głos. Podniosłam głowę i zobaczyłam GO. 
- Co tutaj robisz ? - zapytałam. On mnie śledzi ?! Czy jak ?!
- To co ty. To znaczy nie. Ja nie wywracam się na bieżni. - i znów ten jego łobuzerski uśmieszek. 
- Jest zepsuta ! - powiedziałam uniesionym głosem.
- Przecież żartuję ! - puścił mi oczko. 
- Znasz go ? - zapytał brunet, który pomagał mi wstać. Był strasznie uprzejmy i na pewno nie był taki jak szanowny pan Reus. 
- Tak. - odpowiedziałam krótko. 
- Mieszkamy razem. - rzucił Marco. Popatrzyłam na niego z miną ' WTF ? '. Za bardzo wtrąca się nie swoje sprawy!
- Re .. - chłopak położył palec na moich ustach. 
- Cicho. Nie mów do mnie po nazwisku, bo zlecą się ludzie i zaczną robić zdjęcie. Chyba nie chcesz być na pierwszej stronie gazety, leżąc na podłodze z tytułem: ' Znajoma Reusa nie umie korzystać z bieżni. ' - zaśmiał się.
- To nie jest śmieszne ! - udawałam urażoną. 
- No nie złość się już. - uśmiechnął się Marco. 
- Chodź, zawiozę cię do lekarza. - zaproponował nowo poznany mężczyzna. Był przystojny. Nawet bardzo. Miał ładny uśmiech i oczy. Był inny niż piłkarz. Taki w moim typie. 
- Ja to zrobię. - Marco przyciągnął mnie do siebie, tak jakby chciał zabrać mnie temu brunetowi. Wyglądało to jakby walczyli o ostatni mleczyk w sezonie. Nie chciałam się kłócić z blondynem przy ludziach, więc przystałam.
- Dziękuję .. - przerwałam. - tak właściwie jak masz na imię ?  
- Paweł. 
- Dziękuję Paweł. - uśmiechnęłam się. 
- No chodź już. - Marco pociągnął mnie za rękę, tak że prawie upadłam. Jednak mnie złapał. - No uważaj na siebie. - słodko się uśmiechnął. Nie byłam w stanie sama iść, więc Reus wziął mnie na ręce. Po drodze zabrał moją torbę z ubraniem. 
- Nie, że chciałam jechać z tobą, po prostu nie chciałam się z tobą kłócić przy ludziach. - oznajmiłam, kiedy chłopak wynosił mnie z budynku. 
- Taa jasne. - zaśmiał się. Nie odpowiedziałam nic. Nie miałam siły. - Zawieź mnie do domu. - powiedziałam siedząc w samochodzie. 
- Przecież jedziemy do lekarza. - powiedział.
- To bez sensu. Nic mi nie będzie. - odparłam.
- Jedziemy do lekarza i koniec kropka. - zakończył. 
Jechał szybko, więc po 10 minutach byliśmy na miejscu. Wniósł mnie do środka, a potem do sali doktora. Okazało się, że to tylko stłuczenie. Lekarz przepisał mi tylko tabletki przeciwbólowe. Mogliśmy już wracać do domu. 
- Mówiłam, że to nic poważnego, a ty się uparłeś. - powiedziałam wypinając mu język. 
- Lepiej chuchać na zimne. - powiedział. 
Wujek był już w siebie w sypialni, a Reus zrobił mi kanapki i przyniósł do łóżka. Z trudem wzięłam prysznic, ubrałam czerwone koronkowe majtki i czarną bokserkę. Położyłam się na łóżku. Po chwili do pokoju wszedł Marco. 
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się szczerze. Zamknęłam oczy, chciałam już zasnąć. Czułam jego obecność. Siedział obok na łóżku. 
- Nie ma za co. - odparł po długiej chwili milczenia i pocałował mnie w policzek. 
- Zabiję Cię, ale to jutro ! - krzyknęłam za nim i rzuciłam w niego poduszką. On tylko zaśmiał się i wyszedł. 
Zmęczona cały dniem szybko zasnęłam. Śniąc o głupich, nierealnych rzeczach. 



~ ♥ ♥ ♥ ~ 

I jest drugi rozdział. :) Przepraszamy, że musiałyście tak długo czekać. Szczególne pozdrowienia dla anonimka, który bardzo oczekiwał rozdziału. :)
Mamy nadzieję, że wam się spodoba i prosimy o komentowanie. :* 
Ewela ;3  &  Ann van Ginkel 

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

1. " Ty jesteś Weronika ? "



` Wiesz jak to jest budzić się co noc czując łzy pod powiekami ? Słyszeć jak serce wygrywa marsz żałobny ? Jak podczas 40 stopniowej temperatury odczuwać wewnętrzne zimno i jak wśród miliona ludzi być samym ? Właśnie. Nie masz o tym pojęcia. Nie mów więc, że mnie rozumiesz. 



- Proszę przygotować się do lądowania. - zabrzmiał głos Stewardessy. Nie miałam ochoty na nic. Czułam się tak się nieswojo. Byłam w całkiem obcym miejscu. 
- Już na miejscu... - pomyślałam niechętnie i wyjęłam słuchawki z uszu. Słucham jakiś nudnych piosenek. Szczególności te nowsze piosenki. Muzyka była dla mnie ważna. Umiałam nawet grać na gitarze. Ale nie miałam ładnego głosu. Po niedługim czasie stałam już z walizkami na lotnisku i wypatrywałam wujka. Ku mojemu zdziwieniu nigdzie go nie było. Przecież miał po mnie przyjechać. Chwyciłam się za głowę i zaczęłam ją masować. Musiałam nie panikować. Oddech, oddech Weronika. Będzie dobrze. Zaraz się pojawi. Pewnie są korki na mieście. A co jeśli nie? Zaczęłam panikować. 
- No super. Zapomniał o mnie. - wymamrotałam zirytowana pod nosem po pewnym czasie czekania. Kierowałam się ku wyjściu, gdy ktoś złapał mnie za ramię. Miałam ochotę tej osobie przypieprzyć. Nikt bez podstawie nie może mnie tykać. 
- Ty jesteś Weronika ? - obejrzałam się, a za mną stało dwóch mężczyzn. Wyższy - blondyn i trochę niższy brunet. Spojrzałam na nich dziwnie. Nie znałam ich. Ale oni znali moje imię. 
- Tak, a wy to kto ? - zapytałam zdziwiona. - Jeśli chcecie od mnie coś wyłudzić to wynocha! 
- Ja jestem Marco, a to jest Mario. - wskazał na przyjaciela. - Twój wujek prosił nas, abyśmy po ciebie przyjechali, bo sam nie mógł. - dodał średniego wzrostu blondyn, który miał kilka tatuaży na rękach.
- No tak, rozumiem. - Przemierzyłam ich wzrokiem. Byli nie w moim typie. Nudziarze. A do tego pewnie są piłkarzami. Nie znoszę ich. - Zawsze są ważniejsze rzeczy od mnie. - mruknęłam pod nosem niezadowolona.
- Mówiłaś coś. - zapytał chyba Mario. Pokręciłam szybko głową na znak, że " nie ". - To chodźmy do samochodu. - powiedział brunet i wskazał ręką na piękny, czarny, sportowy samochód. I do tego strasznie bogaci. Przypomniałam sobie dawne lepsze dni. Teraz wszystko się psuje. 
- Jasne. - powiedziałam i zabrałam walizki. Były ciężkie. Z trudem ją podniosłam. 
- Nie będziesz tego dźwigać. Daj pomogę ci. - oznajmił Marco i wspólnie podążyliśmy w stronę auta. Posłałam mu uśmiech ( nieszczery ) i powiedziałam ciche " dziękuje ". 
 Po około 20 minutach staliśmy pod domem. Jak się domyślałam, był to dom wujka. Byłam tutaj raz, ale to bardzo dawno i nie pamiętam jak wyglądał jego dom. Był wielki i tak bardzo zadbany. Jak mieszkałam w całkiem innych warunkach. W ogóle byłam inna. Wyróżniłam się wszystkim.
Weszliśmy do środka lecz tam nikogo nie było. Cicho jak w grobie. Ale lubiłam czegoś takie. I nie lubię już mojego wujka. Wystawił się. Cholera. A teraz muszę się użerać z nimi. Hm, z Marco i Mario. Właśnie, tak! 

- Juergen chyba jeszcze nie wrócił. - powiedziałam Marco. Był za bardzo miły. Nie znoszę tego. - Zostać tutaj z tobą ? - zapytał posyłając mi chytry uśmieszek. Boże, ale on głupi. Na 100 procent wiem, że go nie polubię. Nie mój poziom. 
- Nie trzeba. - burknęłam. -  Dziękuję za podwózkę. - dodałam. 
- Polecam się na przyszłość. - powiedział Marco zostawiając moje walizki na środku przedpokoju. 
- Mam nadzieję, że nie będę musiała skorzystać. - rzekłam oschle. Mężczyźni wyszli z domu, a ja usiadłam na sofie i musiałam zaczekać na wujka. Nudziło mi się, więc włączyłam telewizor i zaczęłam oglądać jakieś nudne niemieckie programy. Nie minęło 20 minut, a Juergen był już w domu. Jak zwykle aż promieniał. Może nie za bardzo go znałam, bo widziałam go kilka razy. Ale jest fajny. 
- Witaj wujku ! - rzuciłam mu się na szuję. - Tęskniłam. 
- Cześć Weroniczko ! Jak Ty wyrosłaś ! Może się czegoś napijesz ? - zatapiał mnie pytaniami. 
- Poproszę sok. - Klopp zniknął za drzwiami do kuchni, ale po chwili zjawił się ze szklanką soku pomarańczowego. Uśmiechnęłam się do niego i chwyciłam zimną szklankę. 
- Jak tam Marco i Mario ? Przywieźli cię spokojnie ? - zapytał. Siadając koło mnie na kanapie. 
- Tak. - powiedziałam. - Zachowywali się normalnie. Jak na ludzi przystało. - dodałam. Nie chciałam być chamska. 
- Przepraszam, że ja nie mogłem przyjechać. - powiedział przytulając mnie ramieniem. Wiem, że on może mi pomóż. Wyleczyć smutki. Cierpię, tak bardzo każdego dnia. Został mi tylko on. 
- Nic się nie stało. - powiedziałam. - Wiem, że muszę się poświęcać dla piłki. I dla Borussii. 
- Masz jakąś niewyraźną minę. Coś się stało ? - zapytał z troską. 
- Jestem zmęczona. Chciałabym odpocząć. - oznajmiłam. Kłamałam jak z nut. Było mi wszystko jedno. 
- Jasne. Chodź, pokażę ci twój pokój. - zabrał moje walizki i udaliśmy się na piętro. Szliśmy przez wąski korytarz. Było wspaniale. Tak właśnie wyobrażałam sobie te miejsce. Panował tam porządek i taka przyjemna cisza. 
- Pięknie tutaj. - powiedziałam. - Tak rześko. Aż chce się żyć. 
- Dziękuję. Staram się o niego dbać jak mogę. - powiedział. 
- A po co ci tak duży dom ? - zapytałam zaciekawiona. 
- Często chłopcy z klubu i u mnie bywają. - zaśmiał się. - To tak jakby ich trzeci dom. Oprócz swoim i stadionu. Marco, Mario, Mortiz i Nuri. Tak, zdecydowanie oni najczęściej tutaj są. Każdy z nich ma swój przydzielony pokój. Ty masz obok Marco i Mortiza. - powiedział. 
- Znowu on. - wymamrotałam cicho i weszłam do pokoju. Oj, czuję, że będzie wiele spięć w tym domu od teraz. 
- Rozgość się. Jeśli będziesz czegoś potrzebowała, wiesz gdzie mnie szukać. - powiedział i gestem ręki pozwolił mi wejść do mojego pokoju.
- Dobrze, dziękuję. - rozpakowałam swoje walizki i rzuciłam się na łóżko, po czym zasnęłam. Może będzie lepiej, ale nie mogę zadzierać z tym Marco. Czuję, że będziemy się cały czas kłócić o głupie rzeczy.
   Gdy się obudziłam było już 19:00. Mimo to postanowiłam, że zwiedzę trochę miasto. Przebrałam się, poinformowałam wujka i wyszłam. Spacerowałam już dobre 30 minut, gdy usłyszałam jakiś głos. Za bardzo znany głos. Cholera. 

- Pięknie wyglądasz Weronika. - obejrzałam się do tyłu i zobaczyłam Marco. Prychnęłam pod nosem. 
- Znamy się ? - chciałam go zbyć. To jedyne wyjście. 
- Tak, poznaliśmy się na lotnisku. - powiedział pewnie. Był za bardzo pewny siebie.
- Nie przypominam sobie. - oznajmiłam i szłam dalej, jednak on podążał za mną. - Jeszcze on mi tu potrzebny. - wymruczałam. Po jaką cholerę wyszłam z domu. No po co? 
- Możemy poznać się jeszcze raz. Jestem Marco. - stanął przede mną i wyciągnął do mnie rękę. 
- Weronika. - niechętnie odwzajemniłam gest. - A teraz sobie pójdziesz ? - powiedziałam. Miałam dość jego. I tej pewności ciebie tego pacana. 
- Nie. Chciałbym porozmawiać. - powiedział z uśmiechem. Cholera. Zaraz mi żyła pęknie. 
- Ale ja nie chcę. Odczep się. - powiedziałam podniesionym głosem. 
- A co będę z tego miał ? - poruszył brwiami. Spokojnie go ominęłam i szłam dalej. - No chociaż buziaka. - wskazał na swój policzek. 
- Co ty sobie myślisz ? - uderzyłam go w twarz. Był zadufany w siebie. Myślał, że jestem typem dziewczyny, która od razu wskoczy mu do łóżka. Och, panie Reus nie znasz pani Trojanowskiej. 
- Ałaa ! Jesteś taka piękna, jak się złościsz. - skomentował i odszedł. 
- Nareszcie ! - pomyślałam. Chciałam już wracać do domu, ale kompletnie nie wiedziałam jak. Przez tego idiotę kompletnie nie zwróciłam uwagi gdzie idę. Nie miałam pojęcia co zrobić. Na dodatek nie zabrałam se sobą telefonu. 
- Może panią podwieźć ? - zabrzmiał głos zza szyby znanego mi już samochodu. Czy on mnie śledził?! 
- Nie dziękuję. Poradzę siebie. - powiedziałam, a raczej burknęłam. 
- A jak wrócisz do domu ? - zapytał uśmiechając się. 
- Pieszo. - odpowiedziałam. Wolę to niż wracać z nim razem. To co to nie! 
- Nawet nie wiesz gdzie jesteś. - powiedział poprawiając włosy. 
- Tak ! Masz rację ! Nie wiem gdzie jestem i to przez ciebie ! Zrobiłeś to specjalnie ! To wszystko twoja wina ! - krzyknęłam. Byłam wściekła. Już pierwszego dnia doprowadził mnie do zawału serca. 
- Chcę ci to wynagrodzić. No wskakuj. - po chwili zastanowienia dotarło do mnie, że jest moją jedyną nadzieją. Przecież jakoś musiałam wrócić do domu. 
- To tutaj. - oznajmiłam, gdy dotarliśmy. 
- Nie. Mieszkasz tam. - wskazał palcem dom wujka. 
- Nie. Mieszkam tu. Nie mieszkam z wujkiem. - kłamałam. Miałam nadzieję, że uwierzy, bo nie chciałam, aby wiedział gdzie mieszkam. Może jest na tyle głupi, aby się nie kapnąć. 
- Trener mówił, że będziesz mieszkać z nim. Ale jeśli chcesz, to cię tutaj wysadzę. - powiedział obojętnie. Uśmiechnęłam się ciepło do niego, ale szczerze. 
- Dziękuję bardzo. - chciałam otworzyć drzwi, ale tan palant je zablokował. Spojrzałam na niego szokowana. 
- Najpierw musisz zapłacić. - powiedział. 
- Nie mam przy sobie pieniędzy. A po za tym żartujesz ? Jesteś bogaty. - powiedziałam. On jest jakiś nie normalny. 
- Kto tu mówi o pieniądzach ? - powiedział i przybliżył się do mnie. Za bardzo. 
- Czego chcesz ?  - burknęłam w jego stronę.
- Daj mi twój numer. - powiedział. 
- Nie ma mowy. - odpowiedziałam. 
- To sobie posiedzimy razem. - powiedział szczerze. 
- No dobra. - wpisałam w jego telefonie 9 cyfr. Jasne, że nie był to mój numer. Gdy ten odblokował drzwi pospiesznie wyszłam i kierowałam się do domu. Był ciemny wieczór. 
- Jestem ! - krzyknęłam zamykając drzwi. 
- Gdzie byłaś tak długo ? Martwiłem się. - powiedział wujek. 
- Zabłądziłam. Ale już wszystko w porządku. - powiedział niewzruszona. 
- Jesteś może głodna ? - zapytał. 
- Jak wilk. - powiedziałam i zaśmiałam się. 
- W kuchni są kanapki. - powiedział, a ja tam pognałam. - Smacznego!!! - krzyknął z salonu.
- Dziękuję ! - umyłam ręce i zaczęłam jeść. Posprzątałam po sobie i postanowiłam iść spać. Był to dla mnie strasznie ciężki dnień. 

- Wujku ! Pójdę już spać. Dobranoc. - powiedziałam na tyle głośno, aby mnie usłyszał. 
- Dobranoc. - byłam zmęczona, więc szybko się umyłam, założyłam czarne, koronkowe majtki i różową bokserkę. Tak zawsze spałam. Położyłam się na łóżku. Myślałam o tym całym Marco.
Jak on mnie denerwuje. Dlaczego się do mnie przyczepił ? Może w końcu da mi spokój ? Ciekawe czy się wkurzy, gdy się dowie, że podałam fałszywy numer. Jeszcze ta wiadomość, że chłopcy tutaj nocują. No świetnie ! Przewróciłam się na drugi bok i zasnęłam. 


~ ♥ ♥ ♥ ~ 

Pierwszy rozdział za nami :) 
Wreszcie.
Tak, dużo dialogu. No, ale trudno. ;)
To do następnego :)
Piąteczka ! ;)

środa, 14 sierpnia 2013

Prolog.


  ` Czym są wspomnienia ? Każde z nich, te większe, jak i te mniejsze, mają swój kolor, zapach, smak. Niektóre spływają delikatnie na dno duszy, a inne zarysowują się w niej zapamiętale, nie pytając nas o zdanie ..


    Siedzę w samolocie do Dortmundu. Opuszczam swój kraj, miasto. Czy to ucieczka ? Być może. Jestem zwykłym tchórzem, który ucieka od wspomnień. Nie potrafię, nie potrafię inaczej. Wszystko przypomina mi o tym felernym dniu. A co jeśli to wszystko by się nie wydarzyło ? Bylibyśmy szczęśliwi.
Ja nie siedziałabym teraz o tym samolocie, nie musiałabym wyjeżdżać .. Uciekać .. Teraz jestem sama. Zupełnie sama. Nie mam nikogo, prócz wujka Juergena i dziadków w Polsce, ale z nimi i tak nigdy nie utrzymywaliśmy kontaktu. Teraz tego żałuję. Tam w Niemczech muszę ułożyć sobie życie, znaleźć pracę. Teraz to jest dla mnie ważne.
Nie mam nawet przyjaciół. Zawsze odróżniałam się od tłumu. Zawsze byłam inna. Jedni twierdzili, że wyjątkowa, inni zaś, że dziwna. Zdecydowanie więcej było tych drugich.
Ok, koniec. Koniec tego użalania się nad sobą. Teraz rozpoczynam w swoim życiu nowy rozdział. Ciekawa jestem, co przyniesie los. 

Obserwatorzy