niedziela, 22 grudnia 2013

4. " Tak długo cię szukałem ... "

"Chciałabym spotkać kogoś, kto mnie wysłucha. Usiąść i zacząć opowiadać - bez granic, bez barier. Wspominać. Wrócić do tamtych czasów. Przypominać sobie wszystko ok nowa.."


Nigdy nie przypuszczałabym, że mogę tak dobrze bawić się z Marco. TYM Marco. Wkurzającym i denerwującym. Był dziwny. Jego sposób życia różnił się od mojego. Był po po postu strasznym dzieciakiem. Nigdy, by mi to nie wpadło do głowy. Może zbyt pochopnie go osądziłam? Nie! Na pewno nie. To Marco Reus. Najpopularniejszy i najprzystojniejszy piłkarz w Niemczech. Pewnie uważa się za nie wiadomo kogo ... Sama już nie wiem co mam sobie o nim myśleć. Raz jest taki, a raz taki. Nie potrafię go rozgryźć. 
Być może nie powinnam tak źle o nim myśleć. Przecież każdy ma prawo żyć swoim życiem. Jedno jest pewne. NIGDY GO NIE POLUBIĘ. 
W gruncie rzeczy śpiewając i wygłupiając się bawiliśmy się świetnie. Zapomniałam o wszystkich problemach, chociaż na chwilę. Po wspólnym  można powiedzieć 'koncercie' usiedliśmy na kanapie zmęczeni. Ledwie łapałam oddech. Spojrzałam na Marco, którzy także sapał z zmęczenia.
- Ładnie śpiewasz. - zaczął Marco, uśmiechając się do mnie. Wyglądał na poważnego. Zaraz po jego słowach parsknęłam śmiechem. 
- Żartujesz sobie ze mnie ? - zapytałam. - Nie umiem śpiewać, więc oczywiście uważam to za żarty.
- To nie są żarty w tym momencie, Veronica . - piłkarz nadal był poważny. Jako z pierwszych powiedział moje imię w języku niemieckim. Spodobało mi się to. 
- Nie rób sobie ze mnie jaj, Reus ! - rzuciłam w niego poduszką. Chłopak zrobił śmieszną minę przez co myślałam, że parsknę śmiechem. 
- Nie robię sobie jaj. - powiedział, lecz tym razem zdradził go uśmieszek. Uch, nienawidzę go!
- Wiem, że nie potrafię śpiewać, ale nie musisz się ze mnie naśmiewać. - znów zaczęłam się śmiać. 
- Nie jest tak źle. - zabawnie poruszył brwiami. - Ja może już sobie pójdę. - powiedział opuszczając głowę w dół. 
- Zostań. - poprosiłam. - Będę się nudzić. - Jakaż ja jestem głupia. Po co prosiłam, żeby został? 
- Nie chcę ci przeszkadzać. - stwierdził. 
- Nie przeszkadzasz. - Idiotka. No idiotka! Sama siebie nie rozumiem. Po chwili milczenia piłkarz zapytał: 
- Masz kogoś? - powiedział to tak niepewnie. Jakby bał się mnie. 
- Nie. - odparłam krótko. Co było prawdą. Byłam wolna i na razie nie chcę tego zmieniać. 
- A wcześniej w Polsce? - zadał po raz kolejny pytanie. Za dużo chciał wiedzieć. 
- Nie. - chciałam zakończy temat, ale Marco nie dawał za wygraną. Byłam za bardzo pewny siebie. Co coraz bardziej mnie wnerwiało. 
- Nie wierzę ci. - stwierdził. - Jesteś zbyt piękną dziewczyną, aby nigdy nie mieć chłopaka. 
- Nie musisz. - powiedziałam mocno wypuszczając powietrze. Zaczynał mnie irytować. Tak cholernie wkurwiał mnie. 
- Mi możesz powiedzieć .. - położył dłoń na moim kolanie. Marco przypominał mi bardzo jedną osobę, która zraniła mnie. 
- Daj mi spokój ! Zostaw mnie ! Nie chcę o tym gadać. To nie twój interes ! Nie wcinaj się w moje życie ! - wstałam i wyszłam. Zostawiłam go samego, a jeszcze przed chwilą prosiłam, żeby ze mną został. Poradzi sobie. Zna ten dom jak własną kieszeń. Albo nawet lepiej. Dlaczego drążył ten temat ? Chyba dałam mu jasno do zrozumienia, że nie chcę o tym rozmawiać.
Szłam przed siebie. Znajdowałam się w jakimś parku. Usiadłam na jednej z ławek. W momencie, kiedy Reus położył rękę na moim kolanie wszystko wróciło. Wszystko. To były koszmarne wspomnienia. 

RETROSPEKCJA
Wreszcie weekend - pomyślałam, mocno wypuszczając zbędne powietrze. Czekałam na niego przez cały tydzień. Wreszcie odpocznę od tej szkoły i oczywiście od nauki. 
Tuż około jedenastej wstałam, a chwilę później zjadłam śniadanie i powrotem wróciłam do łóżka. Jeszcze chwilę poleżałam i postanowiłam wziąć się do roboty. Musiałam wysprzątać cały dom., więc ubrałam się i zabrałam do roboty. 
Uwinęłam się w miarę szybko. Zdecydowałam, że udam się do galerii, aby kupić sobie coś na dzisiejszy wypad z chłopakami. Wypatrzyłam sobie wcześniej śliczną, czerwoną kieckę. Do tego zafundowałam sobie czarne, wysokie szpilki. Całość komponowała się świetnie. 
Zniecierpliwiona czekałam na chłopaka. Usłyszałam odgłos silnika i wiedziałam, że to on. Szybciutko zbiegłam ze schodów i zamknęłam za sobą drzwi. Wsiadłam do samochodu i przywitałam się z Mariuszem. W piętnaście minut dotarliśmy na miejsce. Trochę wypiłam i zabawa zaczęła się rozkręcać. Tańczyłam to z Mariuszem, to z Piotrkiem, to z Fabianem. Świetnie się bawiłam. Po kilkunastu przetańczonych piosenkach zmęczona usiadłam przy stoliku. 
- Kochanie .. - usłyszałam głos Mariusza, który jak zwykle dział na mnie. 
- Tak? - zapytałam całując ukochanego. Kochałam go najbardziej na świecie. Był jedyną, która mnie rozumiała.
- Idziemy gdzieś? - zapytał wtulony w moje ramię. Był tym jedynym.
- Gdzie? - zapytałam niepewnie, z takim dziwnym pomrukiem. 
- Do samochodu. Możemy do toalety. Gdzie wolisz. - proponował całując mnie w szyję. 
- Nie chcę. - odparłam speszona, przestraszona. 
- No kotku chodź .. - nalegał mój chłopak. Rękę położył na moim kolanie. Zawsze tak robił, kiedy chciał się ze mną przespać. Jednak nigdy mu nie uległam. Do tamtego czasu. Wtedy wydarzyło się coś, co nie powinno. Została zmuszona do zrobienia czegoś, czego nie chciałam.. - No chodźmy. - rękę wsuwał pod moją spódniczkę. 
KONIEC RETROSPEKCJI

To był początek. Dlatego ten gest przypominał mi o tamtym wieczorze. Nie chciałam o tym pamiętać. Nadal siedziałam na ławce i nawet się nie obejrzałam, gdy zaczęło się ściemniać. Najlepsze było to, że nie wiedziałam jak wrócić do domu. Znowu. I nie zabrałam telefonu. Znowu. Nie wiedziałam co zrobić. Bałam się. Tak cholernie chciałam, aby to wszystko było wielkim snem. Ale tak niestety nie jest. 
- Weronika! - usłyszałam głos, który w tym momencie był dla mnie zbawieniem. 
- Marco? - szepnęłam. - Co tu robisz?
- Gdzie byłaś? - zapytał mierząc mnie wzrokiem. Jak każda dziewczyna speszyłam się. - Martwiłem się. Wyszłam tak bez żadnego wytłumaczenia. Tak się nie robi, Weronika. - powiedział słodkim pełnym strachu głosem. 
- Niepotrzebnie... nie jestem nikim ważnym, aby martwić się. Jestem tylko zwykła dziewczyną... - powiedziałam. Taka była prawda? Tak jestem nikim.
- Nie mów tak. - powiedział ostrożnie, niepewnie dotykając mojego zimnego ramienia. Po moim ciele przeszły przyjemne dreszcze. -  Tak długo się szukałem. - przytulił mnie mocno, ale ja wyrwałam się z jego objęć. Nie chciałam zakochać się po raz kolejny. Miłość przynosi tylko cierpienie. A Marco jest starsznie dziecinny. 
Ruszyliśmy do samochodu, a do domu dojechaliśmy w kompletnej ciszy. Chciałam po prostu uciec i zamknąć się pośród własnych czterech ścian. 
- Juergen mówił, że wróci późno. - powiedział chłopak, gdy po mały zaczęłam wychodzić z samochodu. 
- Okej. - kierowałam się w stronę schodów. Wymusiłam nawet mały uśmiech. Co jest strasznie zadziwiające. Nie zrobiłam tego od kilku godzin. 
- Weronika. - zatrzymał mnie blondyn, łapiąc za rękę. - Dlaczego jesteś zła? Zrobiłem coś nie tak? Powiedziałem coś nie tak? - zadawał tysiące nie potrzebnych pytań. Miałam go po dziurki w nosie.  
- To ja przepraszam. A ty nie potrzebnie położyłeś rękę na moim kolanie. - mruknęłam. -  Przypomniało mi się coś, o czy nie chcę pamiętać. To mnie przerosło, Marco. Przez ciebie to wszystko znowu wraca jak kalejdoskop wspomnień.  
- Przepraszam. KTOŚ zrobił ci krzywdę? - powiedział mocno akcentując słowo "ktoś". Za dużo chciał wiedzieć. A niech cię, Reus! 
- Nie chcę o tym rozmawiać. - powiedziałam mocno wypuszczając zbędne powietrze. 
- Dobrze. - ustąpił piłkarz, a ja uśmiechnęłam się, co miało oznaczać, że nie jestem już zła. - Obejrzymy jakiś film? - zapytał schodząc na całkiem inny temat. Byłam mu wdzięczna. 
- Chętnie. - zgodziłam się. Wujek miał dużo filmów, więc było w czym wybierać. Czas leciał szybko. W pewnym momencie Reus objął mnie jedną ręką. Tym razem nie protestowałam. Dodatkowo się do niego przytuliłam. Dziewczyna, która niedawno miała ochotę zabić Marco, przed kilkoma godzinami darła się na niego, teraz się do niego przytula. Dziwne, prawda? Czasami nie rozumie siebie samej. 
Po zakończeniu filmu chciałam coś zjeść. 
- Może zamówimy pizzę ? - zaproponowałam. Mój żołądek coraz bardziej domagał się jedzenia. 
- Czytasz w moich myślach. - uśmiechnął się mężczyzna. Po 15 minutach przyjechał dostawca. Wraz z piłkarzem zjedliśmy wspólną "kolację". 
- To co teraz? Może kolejny film? - zapytał. - Wiesz... będę się sam nudził w domu. A u ciebie, hm...
- Okej, okej dla mnie może być. - uśmiechnęłam się. Marco po chwili  wybrał i zaczęliśmy oglądać. 

Obudziłam się o 8:10 w swoim pokoju. Najwidoczniej wczoraj zasnęłam i Marco przyniósł mnie do łóżka. Co szczerze zaskoczyło mnie, ale było to strasznie słodkie.Wzięłam prysznic, ubrałam się i uczesałam. Zeszłam do kuchni i zjadłam szybko śniadanie. Dziś noga bolała już mniej, więc postanowiłam udać się na siłownię. Zabrałam potrzebne rzeczy i wyszłam. Muszę przyznać, że straciłam formę. 
Chcę wrócić do tej dawnej formy. Chcę lepiej wyglądać. Spędziłam dwie godziny ćwicząc. Wiedziałam, że po za tym nie mam nic ciekawego do roboty. Wróciłam do domu koło 13:00. Wujek był w salonie. Przywitałam się z nim całując go w policzek. 
- Ty nie na treningu? - zapytałam spontanicznie. 
- Dziś dopiero o 15:00. - uśmiechnął się. - Może pójdziesz ze mną? - zaproponował.
- Ja? A po co? Nie znam się na piłce. - stwierdziłam siadając na kanapie. 
- Nie szkodzi. Może ci się spodoba. Poznasz chłopaków. - zachęcał. Nie miałam na to ochoty, ale chciałam zrobić przyjemność wujkowi. 
- Zgoda. Proszę, zawołaj mnie, kiedy będziemy wyjeżdżać. - powiedziałam uśmiechając się.
- Jasne. - Wstałam i udałam się do siebie. Odpaliłam laptopa, weszłam na facebooka, lecz nic nie przykuło mojej uwagi. Weszłam na jakąś stronę i szukałam jakiejś pracy. Jednak nie znalazłam nic ciekawego. Może też dlatego, że nie starałam się za bardzo. Włączyłam piosenkę Zary Larsson - Uncover i zaczęłam cichutko śpiewać. Zastanawiałam się o tym co było, jest i co może się wydarzyć.
Czułam ogromną pustkę. Niby się układało, mieszkałam z wujkiem miałam szansę poznać kogoś nowego, a i tak coś było nie tak. Czegoś brakowało. Czegoś, albo kogoś. To trudne. Dlaczego to wszystko jest takie dziwne? Skomplikowane? Nie potrafiłam tego ogarnąć. Nie dawałam sobie rady sama ze sobą. Dlaczego inni w życiu mają z górki, a inni wciąż pod górę. To niesprawiedliwe. Wiele bym dała, żeby być W PEŁNI szczęśliwą. Niestety to tak nie działało. Życie nie chciało takiej wymiany. Widoczne nie pisane mi było być szczęśliwą. Moje przemyślenia przerwał głos wujka. 

- Weronika jesteś gotowa? - zawołał.  
- Niee! Daj mi jeszcze 10 minut! - zerwałam się z łóżka do szafy. Musiałam się przebrać. Wybrałam spodenki, bokserkę, conversy. Włosy spięłam w kok. Rzadko rozpuszczałam włosy. Nienawidziłam ich. Były okropne. Kiedy byłam już gotowa zeszłam na dół. Wujek czekał przy wyjściu. Gdy mnie zobaczył, ruszył do samochodu, a ja za nim. 
Po 20 minutach drogi byliśmy na SIP. Usiadłam na trybunach, a wujek poszedł ( chyba ) do biura. Po chwili zobaczyłam żółto-czarnych wraz z wujkiem na murawie. Pierwszy raz na żywo widziałam profesjonalnych piłkarzy grających mecz. Nigdy wcześniej na żadnym meczu nie byłam.
Chłopcy z Borussii mieli znakomite humory. Zastanawiałam się czy oni tak zawsze? Nigdy nic ich nie martwiło? Wszyscy tacy szczęśliwi? W zasadzie robili to, co kochali. Mieli dom, kase. W miłości też raczej pecha nie mieli, bo przecież co jak co, ale przystojni to oni byli. Na pewno zakręcili w głowie niejednej dziewczynie. Pomału ruszyłam w stronę ławki rezerwowych, gdzie siedział wujek. 

- Dobrze, że przyszłaś. Poznasz chłopaków. - powiedział, gdy mnie zobaczył. - Przedszkolaki? Podejdźcie tutaj! - zawołał. Chłopcy do nas podbiegli i zaczęli się na mnie gapić. Zestresowałam się. Pewnie byłam cała czerwona. Serce waliło mi 100 razy mocniej. Po prostu się wstydziłam. Spuściłam wzrok bawiąc się palcami. Po chwili uniosłam jednak głowę, żeby nie zorientowali się, że unikam kontaktu wzrokowego. Niech myślą, że jestem taka silna, a co! Czułam się jednak bardzo dziwnie. 
- To moja siostrzenica Weronika. To Robert, Marco, Nuri, Martiz, Kuba i Łukasz, których już chyba poznałaś, ale mogłaś zapomnieć imion. - zaśmiał się trener. - A to Miki, Auba, Roman, Mats, Ilkay, Marcel, Mitchell, Kevin .. - zaczął wymieniać, a ja i tak prawie nic nie zapamiętałam. 
- Wujku .. Wiesz, że nie mam dobrej pamięci. I tak nie zapamiętam wszystkich imion. - poinformowałam. nie mogłam odwrócić wzroku od Roberta. Był tak piękny. Włosy, oczy, nos, usta.. Wszystk! Idealny. Domyślam się, że fanki kochają go nie tylko za grę, ale i za wygląd. Już wspominałam, że bardzo zazdroszczę Ani, ale zrobię to jeszcze raz. Cholernie zazdroszczę Ani. Miała fantastycznego mężczyznę. Dlaczego ja tak nie mogłam ? 
- Na dziś już koniec. Możecie iść do szatni. - zakończył trener.
- Do zobaczenia. - powiedział Lewandowski spoglądając w moją stronę i cudownie się uśmiechając. Podał mi rękę i popatrzył w oczy. Nie potrafiłam utrzymać kontaktu wzrokowego, więc popatrzyłam w innym kierunku. Piłkarz odszedł, a w mojej ręce pozostała karteczka. 

OD AUTOREK:
Kolejny za nami. :) 
Wiem, że dodajemy bardzo rzadko, ale jest mamy bardzo mało wolnego czasu. Rozdział o niczym, no ale tak jakoś wyszło. Nic się nie dzieje, ale wkrótce zacznie :)   Pozdrawiamy i prosimy o komentowanie. 

Obserwatorzy