środa, 23 października 2013

3. " Jesteś głupi, Reus ! "



` Są takie wieczory, że czujesz jak gdyby słuchawki były przyklejone do Twoich uszów, a na playliście znajdowały się tylko piosenki, które niosą ze sobą miliony wspomnień i morze łez. Wtedy przed oczami widzisz obrazy z przeszłości, osoby, sytuacje i uczucia, za którymi teraz tęsknisz.  

Obudziłam się z okropnym bólem nogi. Co było nie do zniesienia. Sama sobie dziwiłam się, że wstałam i wzięłam jakąś tabletkę przeciwbólową. Po ciszy, która panowała w całym domu zrozumiałam, że nikogo już tutaj nie ma. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Przynajmniej od rana nie muszę użerać się z szanownym panem Reusem. Domyśliłam się, że mają pewnie w tej chwili trening. Wzięłam szybki prysznic, którzy sprawił się, że trochę rozluźniłam się. W wytarte ciało wtarłam mój ulubiony kokosowy balsam. Po prysznicu wskoczyłam w jakieś luźniejsze ciuszki. Stawiam na naturalność. Nie jestem typem jakiejś lalusi z toną makijażu. Spokojnie zeszłam do kuchni, aby przygotować śniadanie. Przygotowałam płatki z ciepłym mlekiem. Tego dnia także miałam iść na siłownie, ale ze względu na ból w nodze zrezygnowałam z tego. Nie miałam co robić, więc usiadłam przed telewizorem. Jak cholera się nudziłam. Siedziałam w samotności. Z resztą nie przeszkadzało mi to już. Samotność? Towarzyszyła mi od dłuższego czasu. Była wręcz częścią mojego dotychczasowego życia. Stopniowo zaczęłam się do niej przyzwyczajać, a nawet polubiłam ją. Nikt nigdy nie miał dla mnie chwili. Nawet kilku minut. Nie załamywałam się tym. Nie miałam przyjaciół, więc nie miałam nikomu się zwierzyć. Było mi tak bardzo źle i ciężko. Chciałabym czuć się kochana przez kilka chwil. Na prawdę kochana. Życie jest brutalne przy najmniej dla mnie. On nigdy mnie nie oszczędzało. Chciałabym i to bardzo, aby kiedyś to się zmieniło. Chciałabym być szczęśliwa. Poczuć coś innego niż samotność i cierpienie. 
Koniecznie muszę porozmawiać z wujkiem. Jest jedyną osobą, która powinna mnie zrozumieć. Gdy tylko wróci ze stadionu zrobię to. Nie rozumiałam tego jak Juergen mógł wytrzymać z tymi wszystkimi obleśnymi typkami. Pierwsze co przychodzi na myśl to pan Marco Reus. Uch, nie lubię go. Wydaje mu się, że może wszystko. Przeskakiwałam z kanału na kanał, szukając czegoś ciekawego. Wujek ma tak dużo kanałów, a i tak nie ma nic ciekawego. Tylko jakieś nudne komedie romantyczne, nowele, fantasty i tego różne bzdury. Wyłączyłam czarne " pudło ", które oczywiście było pięknym, wielkim telewizorem plazmowym. Spokojnie, uśmiechając się sama do siebie wróciłam do swojego pokoju. Czas dłużył się niemiłosiernie. Co było nieznośne. Chciałam się czymś zająć, a więc zdecydowałam, że posprzątam. Wręcz miałam wrażenie, że to jedyne zajęcie, które zajmie mi dużo czasu. Zaczęłam od swojego pokoju, który od czasu, gdy się wprowadziłam wyglądał jak III wojna światowa. Moim kolejnym celem był pokój Marco. Może go nie lubię, ale nie będę znowu taka zła. Niech wie, że mam serce. Ale z drugiej strony nie powinnam tego robić, ale gdy zobaczyłam jak wygląda środek pokoju stwierdziłam, że muszę to zrobić. Ależ nie dziwię się, że ma taki bałagan, przecież to mężczyzna. Nic nie rozumny człowiek. A jeśli nie będzie się mu podobało, to nabrudzi z powrotem. Po półtora godzinie pokoje lśniły czystością. Byłam zadowolona, że tak wyśmienicie sobie poradziłam. Pod łóżkiem w pokoju blondyna o imieniu - Marco, znalazłam małe, czerwono - czarne pudełko. Otwarłam je i znalazłam tam zdjęcia. Wiem, że nie powinnam, ale ciekawość bierze górę. Kilka z nich było poszarpanych. Na każdym znajdował się Marco i jakaś dziewczyna. Wyglądali na szczęśliwych. Czyżby była to jego była dziewczyna? Być może. Nie wiem. Nic nie wspominał. Zamknęłam pudełko i odłożyłam je na swoje miejsce. Miałam wyrzuty sumienia, że grzebię w jego rzeczach. Nie powinnam się tak zachowywać...
Odpoczywając po wykonanej pracy usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi. Byłam pewna, że to trener pszczółek (czytaj: mój kochany wujaszek)  i nie myliłam się. Uśmiechnął się do mnie. 
- Wujku chciałabym porozmawiać. - krzyknęłam, gdy ten ściągał buty. Jak na dzisiaj miałam świetny ( wyśmienity ) humor. Nie czułam się już obco w nowym " życiu. "
- A może by tak dzień dobry? - zaśmiał się, robiąc przy tym przekomiczną minę. 
- Dzień dobry. - ucałowałam go w policzek. Czego nie robię zbyt często. COŚ się ze mną dzieje.
- Więc o czym chciałaś porozmawiać ? - zapytał siadając na sofie. Zajęłam miejsce na przeciw jego. 
- Na początku to chciałam ci podziękować, że mogłam tu przyjechać. - powiedziałam. - Nie chciałam być sama w Polsce. - uśmiechnęłam się. - To dla mnie dużo znaczy .. 
- Wiesz, że zrobiłbym dla ciebie wszystko. Jesteś moją jedyną rodziną. - Juergen wyraźnie posmutniał, a po moich policzkach spłynęły pojedyncze łzy. Tak ta silna Weronika rozpłakała się. Nie jestem przecież z kamienia. Mam swoje uczucia, ale trzeba dobrze do mnie dotrzeć. 
- Gdy tylko znajdę pracę i będę miała więcej swoich oszczędności, to znajdę sobie mieszkanie. - powiedziałam ocierając łzy. Musiałam przecież kiedyś zacząć żyć na swój koszt. Nie wiedziałam jeszcze jaka będzie moja przyszłość. Miałam tyle niewiadomych na moje pytania, które obciążały moją głowę. 
- Weroniczko.... - powiedział, a ja myślałam, że rzucę w niego pierwszą lepszą rzeczą, która była pod ręką. Nienawidzę tego całego " Weroniczka "! - Nie musisz się wyprowadzać! Dom jest duży, a ja sam nie mam żony ani dzieci. - dodał. - I nie przejmuj się pieniędzmi. Zarabiam wystarczająco dużo, aby utrzymać naszą dwójkę.
- Dziękuję. - szepnęłam podchodząc do wujka. - Jesteś kochany. - wtuliłam się w jego ramię. Potrzebowałam bliskości. Miałam tylko jego. Myślami wróciłam do wydarzeń z ostatniego miesiąca. Było ciężko, ale powoli było coraz to lepiej. 
- Teraz muszę wyjść. - powiedział. - Mam ważne załatwienia. -  poinformował mężczyzna, kiedy się już od niego odkleiłam.
- Do zobaczenia. - Pożegnałam się. No i znów zostałam sama. Dobrze, że są na świecie tacy ludzie jak Klopp. Wróciłam do swojego pokoju. Sięgnęłam po telefon. Miałam zamiar pograć w jakieś gry. Na wyświetlaczu zobaczyłam, że miałam wiadomość od jakiegoś numeru. Nie znałam go. 
* Cześć! Co ty na to, żebym wpadł dziś do ciebie? *
Po krótkim zastanowieniu odpisałam. Całkiem nie wiedziałam z kim pisze, ale zaraz się dowiem. 
* Mogę wiedzieć z kim mam przyjemność? * 
Na odpowiedź nie musiałam czekać długo. 
* Twój wybawca z siłowni. * 
Czyli to ten Paweł!!! Jak się cieszę, będę mogła mu w końcu podziękować. Bo przez Marco nie mogłam tego zrobić. Chociaż w sumie nie ma za co, przecież on tylko pomógł mi wstać. To nie, aż tak dużo. Ale mimo wszystko się cieszyłam, że będę mogła się z nim spotkać. 
* Paweł ? Skąd masz mój numer ? * 
Może być ciekawie. Chciałabym go poznać, wydawał się być miłym i sympatycznym. I chyba takim jest. O wiele lepszy od Marco!!!
* Nie, nie Paweł. Ale dla ciebie mogę stać się każdym. * 
Po tych słowach wiedziałam, że to Marco. A tak się nakręciłam. No szkoda... NIENAWIDZĘ, MARCO REUSA ! 
Szybko wstałam i przebrałam się w letnią sukienkę. Włosy spięłam w wysoki kok. Musiałam jakoś wyglądać, przecież miał przyjść Marco. Na serio? Stroję się dla tego pacana.
 Nie minęło 5 minut, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć i w drzwiach zobaczyłam uśmiechniętego piłkarza. Jak zwykle z resztą. Od niego aż kipiało radością.  
- Cześć mała. - chłopak chciał mnie pocałować w policzek, ale ja się odsunęłam. Za dużo sobie pozwalał. 
- Mała to może być twoja pała. - zaśmiałam się. - A teraz oberwiesz za wczorajszego buziaka. - zaczęłam go lekko bić, a ten się śmiał. 
- Za taką karę, to ja ci mogę codziennie buziaki dawać. - wkurzyłam się i kilka razy silnie uderzyłam go pięścią o klatkę piersiową. 
- To bolało. - powiedział robiąc smutną minkę, która na mnie nie podziała. Jego osoba źle na mnie wpływała. Z tej grzecznej poukładanej dziewczyny z marzeniami, stawałam się zimną, bez serca dziewczyną. 
- I miało boleć, pacanie. - po tych słowach poczułam, że unoszę się nad ziemią. Kwiknęłam donośnie. Znowu to robi ! Prowokuje mnie. Marco przerzucił mnie przez ramię i gdzieś niósł ciągle się śmiejąc. On jest nie poważny!
- Reus co ty robisz? Puść mnie! - krzyczałam waląc pięściami w jego .. tyłek! To było niedoniesienia.
- Mój tyłek! - zaśmiał się mężczyzna. - Zadzierasz z seksownym tyłkiem, pana Reusa.
- Matole! - krzyczałam. - Ahhh tyle dziewczyn, dałoby się poćwiartować, aby dotknąć twojego tyłka, a ja taka niewdzięczna. - zaczęłam się głośno śmiać. Musiałam jakoś mu dopiec. Te kłótnie z nim było bardzo ciekawe.  
- Przeginasz, Weronika. - chłopak wniósł mnie do swojego pokoju i położył na łóżku. W mgnieniu oka wyszedł na korytarz i przekręcił zamek w drzwiach. Zamknął mnie. Palant! Idiota! 
- Otwieraj to! - krzyczałam stojąc pod drzwiami. - Nienawidzę cię! - po chwili usłyszałam odgłos lejącej się wody do wanny. Kąpiel sobie robi głupek! Nie ma czego robić? No w sumie ja też bym się wykąpała, jeszcze w takiej wielkiej wannie! Dziwne, że do tej pory tego nie zrobiłam. Muszę to nadrobić. I to jak najszybciej. Zrezygnowana położyłam się na łóżku. Było przesądzone jego perfumami, które powiem szczerze są świetne. - Jesteś idiotą! - wydarłam się głośno.
- Jesteś pewna tego co powiedziałaś ? - zapytał Marco zza drzwi. 
- Tak! I nie zmienię zdania! - grr.. Jak on mnie wkurza! Po krótkiej chwili usłyszałam dźwięk klucza. Piłkarz otworzył drzwi i oparł się o futrynę. Wyglądał świetnie. I to było jego plusem. - O wypuściłeś mnie! - wstałam i chciałam wyjść lecz mężczyzna nie chciał mnie przepuścić. - Wykąpałeś się? - z powrotem usiadłam na łóżku. 
- Tak jakby. - powiedział. - Idziesz? - wskazał palcem na drzwi. 
- Teraz to nie chcę! - udawałam obrażoną. Chłopak zaśmiał się donośnie. 
- Oj, nie gniewaj się. - chłopak podszedł do mnie i znów wziął mnie na ręce. 
- Możesz łaskawie się ode mnie odwalić? - byłam na niego serio zła. - Puść mnie ! - krzyczałam, ale on nic sobie z tego nie robił. Wniósł mnie do .. łazienki? Po chwili utwierdziłam się w przekonaniu, że jesteśmy w łazience, bo leżałam w wannie pełnej wody. - Jesteś głupi! Tak bardzo głupi! - byłam cała mokra, a w dodatku w pianie, a blondyn cały czas się śmiał. 
- Kąpiel zawsze się przyda. - dożerał mi, ale ja nie pozostałam mu dłużna. Pociągnęłam go za rękę i ten również był już w wannie. 
- Tobie też. - zażartowałam. Był mokry jak kura, ale i tak dalej jego wygląd robił swoje.
- Co ty zrobiłaś? - krzyczał. Tym razem to ja się śmiałam. Marco chlapał mnie wodą. Ja również mu oddawałam. Piana była wszędzie! I oczywiście łazienka cała była zalana. Już widzę co powie wujek.
- Poczekaj ... - zaczął Reus. Spojrzałam na jego twarz, a raczej gdzieś głęboko w oczy.
- Co? - zapytałam.
- Masz pianę pod okiem. - podniósł rękę i przetarł mój policzek. Zadrżałam. Mężczyzna patrzył mi głęboko w oczy. Delikatnie odgarnął kosmyk moich rudych włosów z twarzy, a palcem ponownie przejechał po moim policzku. Oszalałam. Po raz pierwszy zobaczyłam z nim kogoś innego. Był piękny. Bardzo. Patrzyłam na niego z innej perspektywy niż wcześniej, za pierwszym razem. Nie patrzyłam na niego jako na sławnego piłkarza, tylko jako mężczyznę. Jego twarz była coraz bliżej mnie. Momentalnie zrobiło mi się gorąco. Poczułam, że moje policzki się zarumieniły. Uśmiech Marco to potwierdził. Nasze usta były bardzo, bardzo blisko. 
- Marco, zaczekaj .. - odwróciłam wzrok. Rękę położyłam na jego klatce. - Za krótko się znamy. - Po części żałowałam, że to przerwałam, a z drugiej strony co on sobie myśli? Znamy się dopiero kilka dni. To zdecydowanie za krótko. - Przepraszam... - wstałam i chciałam wyjść, ale Reus złapał mnie za rękę. Popatrzyłam na niego, a ten tylko się uśmiechnął. Po chwili pociągnął mnie za rękę, a ja się przewróciłam, na szczęście złapał mnie, ale nie przestawał chlapać wodą. 
- Jesteś tak bardzo głupi ! - krzyczałam, a chłopak zrobił smutną minkę, aż zrobiło mi się go szkoda. - Hahahaha, idź już stąd. Chcę wziąć prysznic i się przebrać. 
- Oczywiście. - piłkarz opuścił łazienkę, a ja wykąpałam się. Wysuszyłam włosy i związałam. W samym ręczniku udałam się do swojego pokoju po ubrania, w które chwilę potem się przebrałam. " Może Marco sobie poszedł.. "- myślałam idąc do salonu. Myliłam się. Siedział sobie na fotelu i gapił się w okno. 
- Co robisz? - zapytałam z uśmiechem. Cała złość, gdzieś uciekła.
- A nie widać. - zażartował. Był słodki. Aż za bardzo.
- No widać, widać. - potwierdziłam siadając na kanapie. Włączyłam telewizję na jakąś stację z muzyką. Szła dobrze znana mi piosenka. Zaczęłam drzeć się jak szalona! Taka jestem. Szalona, wygadana, trochę lekkomyślna, ale co tam! Momentalnie sięgnęłam po pilota, pogłośniłam telewizor na fulla. Wyskoczyłam na sofę i zaczęłam śpiewać. Może nie śpiewałam jakoś świetnie, ale bawiłam się.  Za mikrofon posłużył mi pilot. Marco patrzył na mnie i śmiał się. Nie przejmowałam się tym. Było mi to obojętne. 
- No chodź! - przywołałam piłkarza gestem ręki. On tylko zaprzeczył przecząco głową. - No nie mów mi, że tego nie znasz?!
- Znam, znam. - odpowiedział, a ja zeszłam z kanapy i pociągnęłam go za rękę. Być może wreszcie w jakimś stopniu go polubię, bo jest całkiem fajny. W niektórych momentach, oczywiście. 
- Chodź do mnie. - wyszliśmy razem na sofę. Dałam mu drugi pilot. Po chwili wahania mężczyzna również zaczął śpiewać. Śmialiśmy się przy tym jak małe dzieci. Miał ciekawą barwę głosu. Nie liczyło się to jak śpiewamy! 
- This is your heart, it's alive. It's pumping blood. And it's your heart, it's alive. It's pumping blood. And the whole wide world is whistling  And it's whistling ! 


~ ♥ ♥ ♥ ~


No wreszcie jest ! Długo zeszło, no ale..
Uznałam, że to jeszcze za wcześnie na pocałunek Marco i Weroniki. Będziecie musiały na to poczekać jeszcze długo. Ale tego dowiecie się czytając kolejne rozdziały. Pozdrawiamy i prosimy o komentowanie. Dziękujemy za 19 komentarzy pod ostatnim rozdziałem. 


Ewelina ;3  &  Ann van Ginkel 



Ps. Chętnych zapraszam do przeczytania moich opowiadań


Obserwatorzy